Już bez kompleksów. Stoke – Fulham

StokeKoniec fazy eliminacyjnej międzynarodowych imprez to nie tylko czas podsumowań reprezentacyjnych wyczynów poszczególnych piłkarzy, ale przede wszystkim moment zupełnego przejścia na futbol klubowy, który do rozpoczęcia Euro 2012 rozgrzewać będzie kibiców na Starym Kontynencie. Krótko mówiąc, the Whites wracają do pracy. Dwutygodniowy rozbrat z Premier League z pewnością przysłużył się wyjątkowo eksploatowanym w tym sezonie organizmom piłkarzy Martina Jola, choć nikt nie byłby wielce przeciwny ruszeniu z impetem na kolejnego rywala natychmiast po fantastycznym zwycięstwie nad QPR. Zwłaszcza, że kolejnym rywalem Fulham jest jedna z najbardziej wymagających na własnym boisku drużyn w kraju – Stoke City. The Cottagers mają jednak bardzo miłe wspomnienia z ostatniej wizyty na Britannia Stadium.

Zanim do tej wizyty doszło, the Whites podpisywali się rękami i nogami pod każdą petycją, uznającą stadion the Potters za najbardziej przeklęte piłkarskie miejsce w Anglii. Od czasu awansu Stoke do Premier League, Fulham nie potrafiło wskórać nic na Britannia Stadium, na którym raz po raz triumfował bezpardonowy styl gry preferowany przez gospodarzy. Pod koniec ostatniego bezpośredniego pojedynku przed przełomowym, grudniowym meczem, doszło jednak do czegoś, co sprawiło, że the Cottagers przestali bawić się w półśrodki i objęli posadę głównego wokalisty w chórze protestujących przeciwko myleniu futbolu z innym uwielbianym na Wyspach sportem, aczkolwiek diametralnie odmiennym – rugby. Po brutalnym faulu zawodnika Stoke, Andy’ego Wilkinsona na Moussie Dembele, kapitan Fulham – Danny Murphy – głośno i wyraźnie powiedział, co myśli o piłkarskiej filozofii managera Stoke – Tony’ego Pulisa – i jemu podobnych. Wielu wsparło w tej krucjacie Murphy’ego, ale on sam mógł być pewien, że tym protestem wydał na siebie w kręgach fanów the Potters swoisty wyrok śmierci. Jego wykonanie nie mogło odbyć się w bardziej sprzyjających warunkach – the Whites we wspomnianym grudniu szybowali w dół tabeli, kilka dni przed wyjazdem do Stoke doznając upokarzającej porażki na the Cottage z czerwoną latarnią ligi, West Hamem. W takich okolicznościach, wiara w osiągnięcie przyzwoitego rezultatu w miejscu, które specjalnie dla Fulham miało przeistoczyć się w istne piekło, była znikoma. Zdecydowanie większy odsetek kibiców the Whites wierzył w rychłe pożegnanie się z ówczesnym managerem, Markiem Hughesem. Stało się jednak coś, co zaskoczyło chyba nawet samego Hughesa. Kulejący ze skutecznością the Whites wyprowadzili dwa błyskawiczne ciosy autorstwa najbardziej nieoczekiwanej osoby – Chrisa Bairda – i choć trybuny Britannia Stadium pracowały pełną parą, a Danny Murphy zapewne do dziś umawia się na częste wizyty do laryngologa z powodu nawału otrzymanych wówczas gwizdów, Fulham dwubramkowego prowadzenia nie oddało już do końca. The Cottagers zwieńczyli ostatni mecz roku 2010 ładnym akcentem, który potem, po świetnej drugiej połówce sezonu, przeistoczył się w legendę o przełomowym momencie kampanii, wyglądającej w pewnym momencie fatalnie. Stoke przeszło tym samym z pozycji klubu najmniej lubianego na ten, dzięki któremu fani the Whites przeżyli najlepszy moment podczas rozgrywek. Po wygranej 2-0 także i w rewanżu na Craven Cottage, to u the Potters zaczął się wręcz rodzić kompleks Fulham, które po dramatycznym apelu Murphy’ego wyzwoliło w sobie siły, by znajdować sposób na zespół Tony’ego Pulisa.

Tym razem, zobaczymy być może nieco bardziej cywilizowane Stoke. Walijski manager dzisiejszych gospodarzy dokonał latem ciekawych wzmocnień, wśród których nie brakuje co prawda rosłych zawodników, jednak daleko im do łatki piłkarzy brutalnych. Pulis ściągnął na Britannia Stadium dwójkę doświadczonych angielskich stoperów – Jonathana Woodgate’a oraz Matthew Upsona, w ostatni dzień transferowego okienka dokładając do nich kolejną trójkę piłkarzy – pomocnika Wilsona Palaciosa oraz napastników Camerona Jerome’a i Petera Croucha. Na duchowy rozwój drużyny z hrabstwa Staffordshire może także wpływać przygoda z Ligą Europy, na jaką Stoke zapracowało sobie dotarciem do finału Pucharu Anglii. W europejskich pucharach, co przyznać należy, the Potters spisują się na razie wybornie. Zaczynając rywalizację w LE jako drugi po Fulham angielski zespół, ograli w kwalifikacjach chorwacki Hajduk Split i szwajcarskie Thun, a w mało przyjemnej grupie z Dynamem Kijów, Besiktasem Stambuł i Maccabi Tel-Awiw mają po dwóch spotkaniach 4 punkty (dwa zgubili w Kijowie po wyrównującej bramce Dynama w 90 minucie gry). Także na lidze, delikatnie odświeżone Stoke radzi sobie dobrze, pokazując, że zdobycie Britannia Stadium może być jeszcze większą sztuką, niż to było dotychczas. Mimo podejmowania u siebie trójki potężnych rywali – Chelsea, Liverpoolu i Manchesteru United – the Potters zgromadzili w tych spotkaniach 5 punktów, tylko Czerwonym Diabłom pozwalając na strzelenie bramki. Na wszystkich frontach, Stoke jest w tym sezonie niepokonane u siebie we wszystkich siedmiu spotkaniach.

Siedem to jednak także liczba charakteryzująca sympatyczną passę the Whites. Po wygranych z Odense oraz QPR, Fulham jest niepokonane właśnie od siedmiu spotkań, bowiem dwa przełomowe zwycięstwa poprzedzone były aż pięcioma remisami. Na Britannia Stadium, w wyjściowym składzie, powinien pojawić się bohater potyczki w Danii oraz londyńskich derbów, ale także ten, który w pamiętnym grudniowym pojedynku cieszył się z bramek Bairda chyba jeszcze bardziej, niż sam strzelec – czyli Andy Johnson. Atak powinien on oczywiście utworzyć z Bobbym Zamorą, dla którego będzie to o tyle istotny mecz, że zmierzy się w nim przeciwko bezpośredniemu rywalowi o miejsce dla „target mana” w angielskiej kadrze na Euro 2012 – wspomnianemu Crouchowi. Nie wystąpi na pewno trójka zawodników, która zmaga się z drobnymi kontuzjami – Philippe Senderos, Kerim Frei i Bryan Ruiz, który ucierpiał podczas swojego epizodu w derbach Londynu. Do składu wrócił natomiast Aaron Hughes, który w walce o powrót do wyjściowego składu the Whites poświęcił nawet karierę reprezentacyjną. Wiele wskazuje na to, że, póki co, u boku Brede Hangelanda zobaczymy jednak innego Irlandczyka z Północy. Zwycięski skład przeważnie nie ulega w końcu zmianie, a poza tym, czy Chris Baird mógłby nie zagrać na Britannia Stadium?

Stoke (4-4-2): Begović – Wilkinson, Woodgate, Shawcross, Wilson – Pennant, Whitehead, Whelan, Etherington – Walters, Crouch
Niepewni: Wilson, Pennant, Etherington, Jones
Kontuzje: Palacios, Fuller, Higginbotham
Fulham (4-4-2): Schwarzer – Grygera, Baird, Hangeland, J. Riise – Dembele, Sidwell, Murphy, Dempsey – Zamora, Johnson
Kontuzje: Senderos (udo), Frei (kostka), Ruiz (kolano), Davies (kolano)

Bairdinho & Andrzej
Czy pan po prawej dalej będzie starał się o to, aby Chris Baird nie musiał odmieniać swoją bramką kolejnego sezonu?

25 myśli w temacie “Już bez kompleksów. Stoke – Fulham

  1. Piter 15 października, 2011 / 14:24

    W tym meczu musimy udowodnić, że forma idzie w górę, tylko, że gramy na piekielnie ciężkim terenie i będzie ciężko o zwycięstwo.
    Stoke gra u siebie świetnie, a ten sezon też zaczęli bardzo dobrze.
    Ja z remisu będę się cieszył, chciałbym zobaczyć to samo Fulham które grało z QPR i tego samego AJ’a.
    Szkoda, że mecz jest w sobotę o 16 bo ciężko będzie znaleźć transmisję.

  2. cookie 15 października, 2011 / 15:28

    Też nie mam nic przeciwko remisowi, Jol sam o tym mówił. Oby tylko nie zapomnieli po dwóch tygodniach, jak się ładnie gra w piłkę.

  3. stevenson 15 października, 2011 / 15:48

    Schwarzer, Baird, Hughes, Hangeland, Riise, Dembele, Murphy, Sidwell, Dempsey, Johnson and Zamora

    H&H ❤

  4. stevenson 15 października, 2011 / 16:04

    Aha, gra. Te jego wrzuty z autu to jak dobre dośrodkowania.

  5. Krzysztofek 15 października, 2011 / 16:15

    Coś pięknego by było, gdyby to podanie Dembele doszło…

  6. Piter 15 października, 2011 / 16:36

    Dembele zejdzie z kontuzją za niego Duff

  7. Piter 15 października, 2011 / 16:46

    mamy szczęście

  8. Piter 15 października, 2011 / 16:48

    Wynik dobry, ale gramy słabo.

  9. cookie 15 października, 2011 / 16:51

    O, ciekawy wariant w obronie. Niektórzy dziennikarze taki typowali, ale myślałem że Jol po tym 6-0 zaufa po prostu tej samej czwórce.

    Oczywiście sam musiałem przegapić I połówkę z niezależnych ode mnie powodów, ale widzę, że aż tak dużo nie straciłem.

  10. cookie 15 października, 2011 / 17:13

    Podobają mi się te dynamiczne kontry.

  11. cookie 15 października, 2011 / 17:18

    Moussa doznał jakiegoś poważnego urazu?

  12. Piter 15 października, 2011 / 17:25

    Bogu dzięki

    cookie
    Nie wiem, ale zszedł o własnych o siłach.

  13. Piter 15 października, 2011 / 17:38

    Przegrywamy.

  14. cookie 15 października, 2011 / 17:38

    Inaczej strzelonej bramki bym się po tym zespole nie spodziewał.

  15. Piter 15 października, 2011 / 17:39

    Moim zdaniem zasłużyli na prowadzenie, są dzisiaj lepsi.

  16. Piter 15 października, 2011 / 17:45

    2:0

  17. Bad Tomi 15 października, 2011 / 18:18

    Stoke to druzyna grajaca pilke tylko i wylacznie fizyczna pajace i nic wiecej. Czy byli dzisiaj lepsi trudno powiedziec.Moim zdaniem tak jak gral Baird powinna zagrac cala druzyna twardo i chamsko od poczatku z takimi zaespolami tak sie gra co drugi zawodnik w Stoke ma w oczach obled na czele z ich trenerem.

Dodaj odpowiedź do Piter Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.