Tradycjo, ratuj. Fulham – Everton

EvertonCzwartkowy mecz Fulham w Krakowie, choć dla fanów przyjezdnych spoza Polski od początku był wydarzeniem, które miało przejść do lamusa wraz z przyjściem kolejnego meczu ligowego, dla niewielkiej garści sympatyków The Cottagers urodzonych nad Wisłą miał być wspomnieniem na całe życie. Drobna korekta. O tym meczu każda osoba emocjonalnie związana z Fulham będzie chciała jak najszybciej zapomnieć. The Whites po raz kolejny zagrali na wyjeździe bez pomysłu i nawet bez ogromu niesprzyjających decyzji sędziowskich, jakie ich dotknęły, ciężko byłoby oprzeć się wrażeniu, że w bardzo krótkim czasie piłkarzom Martina Jola wyleciał z głów sposób, w jaki grali z QPR na Craven Cottage. Gdzie szukać ratunku dla coraz bardziej przeciętnie wyglądającego zespołu? Być może właśnie w powrocie po ponad 20 dniach na własną ziemię, gdzie Fulham tradycyjnie spisuje się lepiej i jeszcze w tym sezonie nie przegrało. Rywalem The Whites będzie Everton, co także jest dobrą wiadomością, ponieważ Fulham zazwyczaj wiodło się u siebie w meczach z The Toffees.

Do ostatniej kolejki sezonu 2008/09, bilans spotkań The Cottagers z Evertonem był wręcz nieprawdopodobny, ponieważ wszystkie pojedynki tych drużyn w Premier League kończyły się zwycięstwami gospodarzy. Tradycja ta została przełamana przez The Toffees właśnie we wspomnianej ostatniej rundzie rozgrywek, w których Fulham wywalczyło 7. miejsce w tabeli i awans do Ligi Europy. Rozluźnieni The Whites, mający niemal w garści kwalifikację do europejskich pucharów, przegrali na Craven Cottage 0-2. Koniec znakomitej passy siedmiu wcześniejszych zwycięstw z rzędu u siebie z Evertonem był jednak całkowicie osłodzony przez przepustkę do wspaniałej przygody, jaka czekała na Fulham w kolejnym sezonie. Od tamtego momentu, coś stało się jednak ze sposobem The Whites na zespół Davida Moyesa, bo, choć Everton wciąż regularnie ogrywa Fulham u siebie, to w poprzednim sezonie liverpoolczycy ponownie uniknęli porażki w zachodnim Londynie (remis 0-0). To daje łącznie osiem zwycięstw The Whites w dziesięciu spotkaniach na the Cottage i pytanie, czy ostatnie, mieszane rezultaty w meczach z Evertonem oznaczają koniec ważności patentu Fulham, czy też do chlubnej tradycji regularnego ogrywania gości z Goodison Park da się jeszcze wrócić. Dziś, zwycięstwo nad The Toffees jest na pewno w zasięgu gospodarzy. Ekipa Davida Moyesa, jak co roku, zalicza słaby początek sezonu i obie drużyny plasują się w tym momencie na sąsiednich pozycjach w dole tabeli – Fulham jest 16-te, zaś Everton 17-ty. Jeśli narzekaliśmy na nieporadność zarządu The Whites w letnim okienku transferowym, to warto poznać sytuację gości – Moyes nie wydał latem ani jednego funta, a z klubu odeszli tacy zawodnicy, jak Mikel Arteta, Yakubu Aiyegbeni i Jermaine Beckford. Na Goodison Park przybyli jedynie piłkarze wypożyczeni – Royston Drenthe z Realu Madryt i król strzelców ligi argentyńskiej, Denis Stracqualursi – bądź wolni agenci – eks-bramkarz The Whites, Marcus Hahnemann i powracający do klubu James McFadden. Żaden z tych piłkarzy nie zapowiada się jednak na razie na zbawcę klubu i nadzieja wśród fanów The Toffees jest podobna, co na the Cottage – w to, że skonsolidowany skład wytrzyma po raz kolejny i do drużyny będzie stopniowo przebijać się młodzież. Warto tu napisać o 19-letnim greckim napastniku, Apostolosie Velliosie, który w obecnym sezonie strzelił już dwie bramki dla Evertonu, z czego jedną – tydzień temu w meczu z Chelsea – w zaledwie 18 sekund. A jeśli mowa o snajperach The Toffees, to przede wszystkim należy się oczywiście strzec Louisa Sahy, który w spotkaniach przeciw Fulham bywał już wiele razy dla byłego klubu bezlitosny.

Na Craven Cottage, nadal trzeba poczekać na strzeleckie wsparcie młodzieży dla czwórki, która zdobyła jak na razie wszystkie ligowe bramki dla Fulham – Andy’ego Johnsona, Danny’ego Murphy’ego, Bobby’ego Zamory i Clinta Dempsey’a. Ostatnia trójka nie pojechała do Krakowa i dziś powinna stanowić najmocniejszą broń The Whites. Warto też jednak wspomnieć o Johnsonie, który za rekordowe w historii The Cottagers pieniądze przychodził do klubu właśnie z Evertonu. To w barwach The Toffees, będąc przesuniętym na skrzydło, AJ zatracił snajperski instynkt, który po długiej przerwie odradza się u niego właśnie teraz. Jeśli skarci byłą drużynę bramką, jego konto strzeleckie w tym sezonie zrobiłoby się już dwucyfrowe. Martin Jol będzie miał także do dyspozycji kilku zawodników wracających po drobnych urazach – Bryana Ruiza, Philippe’a Senderosa i Zdenka Grygerę – co oznacza, że na liście kontuzjowanych znajdują się już tylko Simon Davies i – nowy kuracjusz – Orlando Sa, który nabawił się w czwartek niepozornej kontuzji mogącej wykluczyć go z gry na kilka najbliższych tygodni. Czy Portugalczyk zastanie po powrocie Fulham w lepszej sytuacji niż obecnie?

Przewidywane składy:
Fulham (4-4-2):
Schwarzer – Grygera, Hughes, Hangeland, Riise – Dembele, Sidwell, Murphy, Dempsey – Johnson, Zamora
Kontuzje: Sa (ścięgno udowe), Davies (kolano)
Everton (4-4-1-1): Howard – Hibbert, Jagielka, Distin, Baines – Coleman, Rodwell, Fellaini, Osman – Cahill – Saha
Kontuzje: Anichebe (pachwina)

Fulham - Wisła
"Magica" czeka krótka przerwa od piłki. Oby na wieczny odpoczynek udała się czwartkowa gra Fulham (a wraz z nią pan bez włosów).

58 myśli w temacie “Tradycjo, ratuj. Fulham – Everton

  1. Macu 23 października, 2011 / 10:26

    Dzęki Cookie za zapowiedź. Wreszcie mam czas choć skomentować ją. 🙂

    Wisła to niestety wielki zawód. W sumie może i dobrze, że mnie i Cookiemu nie udało się wybrać na ten mecz. Miałem wrażenie, Że Fulham zlekceważyło przeciwnika, nie zaangażowało się w stu procentach. Ponadto oczywiście brakowało kilku kluczowych piłkarzy, a Wisła (nieźle grająca) miała 12-tego zawodnika w postaci arbitra. Akurat ten wynik mnie nie martwi, bo awansu z grupy jestem niemal pewien. Popieram Jola w tym, że nie chce przemęczać zawodników w spotkaniach o mniejszej wadze.

    Tymczasem jednak należy wrócić do ligowej rzeczywistości, najlepiej wygraną. Everton standardowo ma słaby start do sezonu, ale nie zdziwię jak równie standardowo zakończą sezon w górnej połówce tabeli. Mam przeczucie, że dzisiaj dobrze zagramy. Taka ciekawostka, że jeżeli Bobby dzisiaj strzeli gola, będzie to 4 kolejny mecz domowy w którym trafia i w ten sposób zostanie ustanowiony nowy rekord. ;P Eh, te statystyki. 🙂

    COYW!

  2. cookie 23 października, 2011 / 12:44

    Macu, nie żałuję ani trochę, że los kazał nam pozostać w Polsce 🙂 Nie żałuję widząc, co się działo. Bardzo, bardzo, bardzo frustrujący wieczór. No i oby to nam faktycznie nie pokrzyżowało planów w LE, bo teraz na CC i z Odense i z Wisłą musi być bezbłędnie. A i tak pewnie skończymy za Twente i trzeba będzie się zmierzyć ze zwycięzcą którejś grupy 🙂

    No ale wracamy na ziemię. Może po takim dołku coś faktycznie się zmieni. Zresztą w aż taki kolosalny dół nie wpadliśmy, po prostu dwa beznadziejne wyjazdy, a ostatni mecz na CC to pogrom QPR. Uważam, że powinniśmy zagrać takim składem, jak wtedy (tylko tego Aarona wsunąłem, Jol chyba da mu teraz trochę pograć), było wówczas bardzo pozytywnie w zespole. Choć nie wierzę, żeby Andy mógł w taki sam sposób potraktować Everton, bo w spotkaniach z byłymi klubami trochę się spala, to Bobby rzeczywiście non stop gra na CC znakomicie.

  3. stevenson 23 października, 2011 / 14:06

    Wiem, że nie powinienem wracać do meczu z Wisłą, ale sytuacja z klaunem Nunezem to prawie idealne odwzorowanie sławnej wpadki Majdana 😉

  4. stevenson 23 października, 2011 / 14:06

    „on go kurwa kopał”
    „machnął ręką”
    „przyaktorzył”

  5. cookie 23 października, 2011 / 14:23

    No ciekawe, czy gdyby nadal był bramkarzem Wisły, także wypowiedziałby się w ten sposób po meczu… 😛 sytuacji, przy której Majdan tak wpadł, nie znam, ale aktorstwo Nuneza to była jedna z najbardziej żenujących rzeczy, jaką widziałem w ostatnich latach. A moze to dlatego, że rzadko coś oglądam. W każdym razie wściekło się wiele osób, komentujący w ITV Gordon Strachan powiedział żeby wieszać na ulicach plakaty z Nunezem z podpisem „cheat” 🙂

    Gramy jednak identycznie jak z QPR, czyli Baird zamiast Hughesa. W Evertonie jednak duże przetasowania, Drenthe, Neville i ten Vellios za Colemana, Cahilla i Sahę (uff).

  6. Macu 23 października, 2011 / 14:24

    Hehe, mi też od razu przypomniał się ten filmik. 😀

    Cookie, pozostać w Polsce? Czyli Kraków jest jeszcze w Austro-Węgrzech? 😛 Sorry, nie mogłem się powstrzymać. 😀 Pewnie na pierwsze miejsce w grupie mamy szanse już marne, ale o drugie raczej się nie martwię.

    Jeżeli chodzi o skład:
    Schwarzer, Grygera, Baird, Hangeland, Riise; Dempsey, Sidwell, Murphy, Dembele; Johnson, Zamora

    Czyli kolejna kombinacja, tylko nie wiem czy to Baird jest stoperem, czy Zdenek.

    http://www.realtvsport.com/channel-2.php

  7. cookie 23 października, 2011 / 14:25

    z innej beczki – Mark Hughes wreszcie publicznie zabrał głos w sprawie swojego odejścia (http://www.skysports.com/story/0,,11677_7258094,00.html). Nie ma tu jednak nic specjalnie ciekawego, zarzeka się że posada w AV nie miała nic do rzeczy i po prostu nie odpowiadało jego ambicjom, że Fulham chciało się po prostu utrzymywać w lidze. Interesujące wnioski, patrząc na nasze ostatnie sezony.

  8. cookie 23 października, 2011 / 14:26

    Haha, Macu, ale głupotę napisałem 🙂 może dlatego, że jadąc na ten mecz nawet i Krakowa czułbym się mentalnie poza Polską 😛

    Wydaje mi się, że raczej zagramy jak z QPR, czyli z Bairdinho na stoperze.

    Zmiennicy: Etheridge, Hughes, Duff, Kelly, Ruiz, Etuhu, Frei

  9. Piter 23 października, 2011 / 14:28

    Frei na ławie, może dzisiaj dostanie poważną szansę.
    Mam nadzieję, że w końcu będzie pełne zaangażowanie od pierwszej do ostatniej minuty, chcę zobaczyć dobry futbol w naszym wykonaniu i liczę, że uda się wygrać.

  10. cookie 23 października, 2011 / 14:29

    Jak dla mnie też pierwszą zmianą powinien być Frei. Damien jest wykończony po tym maratonie spotkań (Irlandia+liga+LE), a Bryan to w porównaniu do Kerima duże większe ryzyko tego, czy się do czegoś nada.

  11. cookie 23 października, 2011 / 14:33

    Fajnie. Pierwszy start Drenthe w Evertonie.

  12. Piter 23 października, 2011 / 14:39

    Tak w ogóle to czemu Hangeland był kapitanem w meczu z Wisłą, a nie Hughes.

  13. Piter 23 października, 2011 / 14:45

    Też proszę o linki.

  14. cookie 23 października, 2011 / 14:48

    Być moze dlatego, że Aaron dopiero wracał po kontuzji.

    Ale tragedia z linkami, działają tylko jakieś koszmarnie rwane…

    Przy bramce sporo namieszał niestety Danny, który robił piruety w środku pola, szukając piłki, a w tym czasie Drenthe nadbiegł i huknął.

  15. Macu 23 października, 2011 / 15:19

    http://www.realtvsport.com/channel-2.php – ja cały czas jadę na tym. Dwa razy na chwilę padło, bo zbanowali kanał, ale po 30 sekundach wracało.

    Kurde, znowu nie gramy tak źle, dużo składnych akcji, a jak zwykle nic nie wpada…

  16. Piter 23 października, 2011 / 15:21

    Do przerwy przegrywamy 0:1, a ja widziałem chyba ze 3 minuty meczu.
    Nie wiem czy da się coś w ogóle znaleźć, bo w tym samym czasie gra Arsenal, no i przede wszystkim są derby Manchesteru.
    Jak ktoś coś znajdzie to proszę by to wrzucił.

  17. cookie 23 października, 2011 / 15:25

    Jeśli działa Tobie poprawnie, Macu, to musi coś dziś być nie tak z moim netem… Sprawdzam te różne linki i wszystko działa katastrofalnie…

    Czytam więc tylko, co się dzieje i ponoć rzeczywiście wraz z uplywem czasu było coraz lepiej…

  18. cookie 23 października, 2011 / 15:54

    B R Y A N! 🙂 Będzie z niego pociecha 🙂

  19. cookie 23 października, 2011 / 16:16

    Zamora… niewiarygodne…

  20. cookie 23 października, 2011 / 16:17

    Nie, nie, nie, nie, nie…

  21. Piter 23 października, 2011 / 16:20

    1:3

  22. Macu 23 października, 2011 / 16:20

    Niezłe jaja. Jak tu się nie załamać? Na własne życzenie.

  23. cookie 23 października, 2011 / 16:21

    Tak sobie przypominam historię z karą dla Kasamiego, tak teraz powinien bulić Zamora za takie spieprzenie sytuacji która dałaby wygraną. Okienka mu się zachciało, będąc przed pusta bramka…

  24. Macu 23 października, 2011 / 16:24

    Zamora ma szczęście, że większość gazeta będzie się skupiało na laniu jakie otrzymało Man U.

  25. cookie 23 października, 2011 / 16:25

    Im się naprawdę przewraca w tyłkach. Albo są już po prostu za słabi. Jedyny pozytyw – może coś będzie z Ruiza.

  26. cookie 23 października, 2011 / 16:26

    Wynik na OT kosmiczny. Co tym bardziej sprawia, że przestaję rozumieć ten zespół, który jako jedyny odebrał punkty City…

  27. cookie 23 października, 2011 / 16:30

    Zawalił też mocno Aaron, nie wiem nawet skąd on się wziął na boisku, kiedy Saha uciekł mu i strzelił na 2-1, bo mi nieco rwało.

  28. Macu 23 października, 2011 / 16:32

    Za Grygerę wszedł. Ale nie wiem czemu, może kontuzja?

  29. cookie 23 października, 2011 / 16:35

    Eh, czyli Jol znowu chce chyba wracać do Aarona na prawej obronie… na ławce był też Kelly… bo w tej akcji Hughes grał chyba właśnie jako boczny obrońca, a nie jako stoper…

  30. Piter 23 października, 2011 / 16:37

    Meczu prawie w ogóle nie widziałem, nic mi nie chodziło.
    Wynik katastrofa, chciałbym zobaczyć to pudło Zamory.
    Dobrze Ruiz zagrał.
    Jeśli będzie relacja z meczu to proszę o filmik z tej klęski.

  31. Macu 23 października, 2011 / 16:43

    Cookie –> Chyba jednak Aaron grał jako stoper te ostatnie sekundy. Ale wszedł dosłownie 20 sekund wcześniej i pewnie nie był do końca rozgrzany.

    Piter —> Widziałem większe pudła, ale z pewnością zawodnik tej klasy powinien był to trafić…

  32. Piter 23 października, 2011 / 16:45

    Ten zespół umie grać tylko w tych super ważnych meczach, takich jak derby czy mecz z gigantem, a w takich meczach jak ten dzisiaj to jest lipa.

    Hughes zagrał na prawej obronie i zwalił którąś z bramek?
    Jeśli tak to Jol zwariował, nie widzi, że to nie jego pozycja.

  33. cookie 23 października, 2011 / 16:54

    Zaraz po tym jak Zamora zawalił tę setkę, to Hughes, który właśnie wszedł na boisko, dał się wyprzedzić i Saha strzelił na 1-2… wywnioskowałem, że skoro Hughes wszedł za Grygerę, to może na prawą obronę, ale mogło być też inaczej i Aaron wszedł na środek a Baird przeszedł na prawą… Akcja działa się gdzieś między środkiem a lewą stroną boiska, więc cięzko stuprocentowo to ocenić… Co by nie było, wszystko zaczęło się jednak pudła od Bobby’ego – natychmiast przypomniał mi się człowiek z sezonu 2008/09…

  34. Piter 23 października, 2011 / 23:42

    Piękny gol Ruiza, to było coś, ale gol na 1:2 to katastrofa, wciąż nie znalazłem pudła Zamory, jak ktoś znajdzie to proszę by wrzucił filmik.

  35. Piter 23 października, 2011 / 23:43

    Jeszcze jedno, jak gra wyglądała?

  36. cookie 24 października, 2011 / 07:56

    Skróty MOTD: http://www.101greatgoals.com/videodisplay/fulham-everton-motd-15596879/ . Tu zapewne będzie ta sytuacja Zamory.

    Sama gra nie wyglądała źle, gdyby Zamora strzelił, to byłoby całkiem zasłużone 2-1… Parę minut wcześniej kolejną okazję bramkową miał Ruiz, ale jakimś cudem Howard wybronił… Dlatego taka porażka boli podwójnie, 3 punkty praktycznie oddaliśmy na własne życzenie. Na forach wściekłość na Bobby’ego i masowe przytaczanie plotek mówiących o tym, że on źle się tutaj czuje, nie przykłada już się i będzie chciał w styczniu odejść… To chyba mocno przesadzone historie…

  37. Piter 24 października, 2011 / 12:06

    cookie
    Dzięki

    Torresa nie przebił, ale i tak pudło niesamowite, po co strzelał po górnym rogu skoro cała bramka była wolna i to w 89 minucie?
    Bramka na 1:2 to też katastrofa było 5 naszych na 2 piłkarzy Evertonu i oni tak łatwo doszli do sytuacji sam na sam.

  38. Jacek_UK 24 października, 2011 / 13:22

    Cookie 100% racji to sa czyste spekulacje, zreszta kto go kupi? Nie ma co dziwic sie jednak wscieklosci na oficjalnym forum, mnie tez to wszystko przestaje mi sie podobac.

  39. cookie 24 października, 2011 / 17:17

    Jacek, jeśli kontynuować bzdurne plotki, to przyznam się, że po meczu z QPR zajrzałem na fora Rangersów, by poczytać o reakcjach ich fanów i zdziwiło mnie, jak jeden „insider” napisal tam, że rozmawiał z jakimś piłkarzem QPR i on zdradzil mu , że po pierwsze są kłopoty u samych Rangersów i że Barton psuje tam atmosferę, a po drugie, że Bobby szepnął chłopakom z QPR, że w styczniu przechodzi do nich 😛 tak, jak wtedy to mnie bardzo rozśmieszyło, tak teraz nie wiem, czy obawiać się jego odejścia zimą. Cholera wie, jaka jest u nas atmosfera, Jol ani niczego nie potwierdza, ani nie zaprzecza, ma bardzo specyficzny charakter 😛

  40. Piter 24 października, 2011 / 22:48

    Przed chwilą skończyłem oglądać mecz Brighton-West Ham, na trybunach był Bobby Zamora.

  41. cookie 24 października, 2011 / 23:15

    Bobby jest fanem WHU, nigdy tego nie ukrywał… poza tym wybil się w sumie w Brighton, to też szczególny dla niego klub. Szkoda, że Mewy tracą ten impet z początku sezonu. West Ham jest za to bardzo mocnym kandydatem do bezpośredniego awansu.

    Jak się zapatrujecie na 1-0 w meczu QPR-Chelsea? Za kimś trzymaliście, jest u Was coś takiego jak jakaś sympatia/antypatia do sąsiedzkich klubów? Mecz był słaby, nie tyle Rangersi go wygrali, co Chelsea sama się wyeliminowała. I lekko naciągany karny, nienaturalnie upadł Helguson. Ale karne wciąż wykonuje pewnie. Pierwszą bramkę w PL dla Fulham zdobył także zawodowo strzelając 11-tkę, także Cechowi, w meczu na Stamford Bridge… (było 2-2 lub 3-2 dla Chelsea)

  42. Piter 25 października, 2011 / 00:35

    Jakby co to ja niczego nie sugerowałem, podałem to jako ciekawostkę.
    Nie przejmowałbym się, że to jakiś tam kibic gadał, nie wieżę w to za bardzo, kłamie i tyle, przynajmniej mi się tak wydaje.

    Ja raczej za nikim nie byłem, choć ponieważ bardzo nie lubię MU to raczej bardziej bym się cieszył ze zwycięstwa Chelsea, ale cieszę się, że to Heidar zdobył te zwycięską bramkę.
    Chelsea i tak dla mnie zagrała w drugiej połowie świetnie, grali w 9, a potrafili zdominować rywala, fakt karny bardzo mocno naciągany, pierwsza czerwona kartka to fatalny błąd sędziego, jedynie druga czerwona zasłużona.
    Też się cieszyłem jak Brighton dobrze grało, ale często początki są świetne w wykonaniu beniaminków, a później nie jest już tak dobrze, choć drużyna której nie lubię jest na czele i jest beniaminkiem, to Southampton.
    WHU to w ogóle ma skład jak na drugą ligę fenomenalny.
    Ja mam nadzieję, że klub, który bardzo lubię, a więc Reading włączy się do walki o awans.
    Zawsze mnie to denerwowało, że Championship gra w tym samym czasie w sobotę co PL i nie mogłem oglądać meczy tej ligi.

  43. Jacek_UK 25 października, 2011 / 09:20

    hmm troche to niesmaczne ze w ten sposob MH probuje znowu zaistniec w mediach ale powiedzial cos (moim zdaniem) bardzo madrego:

    „“Historically, Fulham was a club that was happy to be in the Premier League and that was their ambition but it was not my ambition for them”

  44. cookie 25 października, 2011 / 14:46

    Jacku, no właśnie jak dla mnie ostatnie sezony pokazały, że naszą ambicją nie jest tylko utrzymywanie się. Oczywiście, w ostatecznym rozrachunku to jest naszym priorytetem przed każdym sezonem – i to powie manager każdego klubu spoza Top 6 – ale tak się złożyło, że przez ostatnie lata zrobilismy wystarczająco dużo, by uznać nas za klub nieco większego kalibru, który aspiruje do miejsca w czołowej dziesiątce. Uważam, że reakcja Al Fayeda jest genialna. Wytknął Hughesowi takie myślenie w sytuacji, kiedy piłkarze zdobyli przecież 8. miejsce i awans do LE, jak to się ma do gry jedynie o utrzymanie? Choć oczywiście wszystkiego nie wiemy, nie znamy sytuacji zza kulis, to bardzo celnie wypunktował Hughesa, że to on sam stchórzył, a nie jego drużyna, przed walką o coś więcej niż 17. miejsce. Nie mówiąc o zawodowym wbijaniu szpili tekstami typu „Fulham is a progressive club with a top manager in Martin Jol, the man we had really wanted when Hughes was appointed” lub, nawiązując do ksywki Hughesa, „If people are looking for a flop, they only have to look no further than the man who has lost his spark” 🙂 za to uwielbiam tego człowieka, niesamowita osobowość. Mam nadzieję, że podniesie to też morale w zespole, zawodnicy też wypowiadają się o ostatnich meczach w bojowym nastroju… Szkoda tylko, że nie zrobili wywiadu z Bobbym.

    Piter, dlaczego ta niecheć do Southampton? 🙂 pamiętam ich jako bardzo przeciętny zespół w Premier League, też nie darzyłem ich specjalną sympatią, ale od tego czasu trochę kłopotów na nich spadło, jakoś się z nich wykaraskali i to calkiem godne podziwu. Skład mają też ciekawy, bardzo zgrana ekipa przez te męczenie się w III lidze, jak na moje oko jest tam podobnie, jak w Leeds. Osobiście nie miałbym nic przeciw, gdyby los utarł jeszcze nieco nosa West Hamowi, ale faktycznie, z takim składem nie ma takiej siły, by nie awansowali.

  45. Piter 25 października, 2011 / 20:46

    Też mi się bardzo spodobała odpowiedź Hughesowi, właśnie tak trzeba było to zrobić.

    Co do Southampton, to nigdy ich nie lubiłem odkąd pamiętam, zawsze mi się kojarzyli jako zwykły przeciętniak niewiele wnoszący do ligi, a do tego są rywalem klubu który lubię, a więc Portsmouth.
    Poza tym nigdy nie grał tam piłkarz którego bym lubił.

    West Ham pewnie awansuje, ale jak na razie to zbytnio nie szaleją, w meczu z Brighton zagrali bardzo słabo.

  46. Piter 25 października, 2011 / 20:49

    A nie był jeden którego lubiłem, to Marians Pahars.
    No i nie żebym był jakimś kibicem Portsmouth, po prostu ich lubię.

  47. cookie 26 października, 2011 / 18:34

    Jedno jest dla mnie usprawiedliwieniem rzeczy, jakie gada Hughes – na jego miejscu też przeżywałbym codzienny dzień świra, codzienny wnerw na wszystko, co żyje dookoła, widząc jakie życie ma jego następca w Man City… kupuje kogo chce, za ile chce, ogrywa United 6-1, zapewne swoją pensję też ma na zasadzie wpisywania dowolnej sumy do czeku, który potem podpisuje szejk…

    Z Southampton mamy Chrisa Bairda, a wcześniej także Anttiego Niemiego, którego osobiście uwielbiałem. Spisywał się rewelacynie. Przegrał ze zdrowiem, ale także po zakończeniu kariery wykonał wobec nas piękny gest, polecając Al Fayedowi Hodgsona (szkoleniowca Finlandii) gdy byliśmy bez managera.

  48. Piter 26 października, 2011 / 20:44

    A faktycznie kompletnie zapomniałem. Baird przed spadkiem Southampton to grał chyba dosyć mało, Niemiego pamiętam bardzo dobrze z Southampton.
    Błysnąłem sklerozą 🙂

  49. Jacek_UK 27 października, 2011 / 09:16

    Cookie masz racje ze riposta AlFayeda jest godna mistrza 🙂 Mysle ze MH mowil o ambicjach ale raczej mial na mysli naklady finansowych (czy tez o ich braku jesli chodzi o FFC) ktore pozwolilyby realizowac ambicje zarowno klubu jak i managera.

  50. Piter 27 października, 2011 / 11:27

    cookie
    Dla mnie to nie jest żadne usprawiedliwienie Hughesa, bo dlaczego na nas ma się wyżywać, przecież miał przyszłość u nas, a potraktował nas jak oni jego, albo jeszcze gorzej, a do tego teraz nas krytykuje.
    Poza tym ilu trenerów ma taki komfort pracy jak Mancini.

  51. cookie 28 października, 2011 / 22:35

    Piter, aż takiego komfortu w Anglii to chyba nikt, nawet Ferguson. Oczywiście również jestem zdania, że to nie powinna być linia obrony Hughesa i chyba najlepiej jak się dało, ujął to Al Fayed, ale na pewno taki obrót spraw może Hughesa boleć.

    Baird, faktycznie, wybił już się w niższych ligach.

    Jacek, zgadzam się, że finanse tego klubu nie wyglądają tak różowo, jak może o tym zapewniać Al Fayed, jednak spór na ten temat z Hughesem jednak wygrywa po tym, jak wyłożył 11 baniek na Ruiza 😛 nawet, jeśli wcześniej szeptał Hughesowi do ucha, że nie da mu złamanego pensa 😛

Dodaj odpowiedź do Macu Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.