Szokująca gra, ale i liczba kartek. Birmingham – Fulham 0:2

W tej notce powinien dominować ton wychwalający zawodników the Whites, którzy perfekcyjnie wywiązali się z piłkarskiej części zadania, demolując dziś na wyjeździe bezbarwne Birmingham. Bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że pod względem stylu było to jedne z najlepszych spotkań w wykonaniu Fulham w tym sezonie, a zwłaszcza na wyjeździe. I kiedy przy pewnym wyniku, czystym koncie u arbitra oraz niespodziewanym prowadzeniu Kogutów na Anfield, można było już obwieszczać sukces na wszystkich frontach i awans do Ligi Europejskiej niemalże w garści, w piłkarzy Marka Hughesa ponownie wstąpiła niewytłumaczalna agresja. Zebrali kolejne pięć żółtych kartek, których tym razem nie da się już wytłumaczyć frustracją boiskowymi wydarzeniami. Dziś zwycięstwu the Cottagers nie zagrażało nic i sędziowskie upomnienia, o jakie Fulham samo upraszało się w końcówce meczu, kładą wielki cień na piłkarski aspekt spotkania, każąc się zastanawiać, czy… the Whites chcą się wyeliminować z gry w europejskich pucharach?

Statystyki
Powyższy boks ze statystykami, którego lwią część zajmuje lista kartkowiczów po stronie Fulham, daje dużo do myślenia. Gospodarze, którzy mieli grać dziś o życie i ryzykować dobry wynik otrzymaniem kilku kartek, nie zapracowali ani razu na wpis w notesie arbitra, który wcale nie był też skory do karania jakiegokolwiek zawodnika. Po pierwszych 45 minutach sprawa wyniku wydawała się niemalże zakończona i nie było najmniejszej potrzeby, by w spotkanie w jakikolwiek sposób musiał ingerować sędzia. The Cottagers w pełni rehabilitowali się za poniedziałkowy blamaż, zamieniając niedzielne popołudnie w koszmar dla wystraszonej drużyny Birmingham. Fulham pobrało od Liverpoolu lekcję, jak szybko wypracować sobie korzystny wynik i już po kilku minutach otworzyło wynik, mogąc strzelić do tego wiele kolejnych bramek. Jeszcze w pierwszej minucie z metra nie trafił Dempsey, a kilkadziesiąt sekund później Fostera prawie pokonał… Schwarzer, którego wybicie spod własnej bramki przeleciało całe boisko, silnie skozłowało tuż przed golkiperem Birmingham i tylko wspięcie się Fostera na wyżyny możliwości uchroniły miejscową publiczność przed obejrzeniem czegoś, co swego czasu widzieliśmy w meczu towarzyskim w Chorzowie. Trybuny zostały jednak uciszone już w kolejnej akcji, bowiem do dośrodkowania z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Hangeland, dając the Cottagers prowadzenie. Gospodarze najwidoczniej zbyt bardzo przypatrzyli się postawie Fulham w ostatnim spotkaniu, bo sparaliżowani niczym the Whites w poniedziałek tylko patrzyli się, jak goście konstruują kolejne akcje. Od błyskawicznego rozstrzygnięcia wyniku gospodarzy broniła tylko beznadziejna skuteczność Fulham, bowiem stuprocentowe sytuacje marnowali Zamora, Johnson i Sidwell. Pierwsza połowa ostatecznie zakończyła się tylko jednobramkowym prowadzeniem the Whites, co mogło powodować obawy o to, że Birmingham w mniej lub bardziej szczęśliwy sposób w jednej chwili wróci do gry.

Tak się jednak nie stało, bo od początku drugiej połowy the Whites kontynuowali tłamszenie fatalnie dysponowanych gospodarzy i znów w ciągu kilku minut od pierwszego gwizdka strzelili bramkę. Niestety, nie spisał się nikt z tych, do których miało należeć strzelanie bramek, bo Zamora zmarnował dwie stuprocentowe sytuacje, a Sidwell trafił do tego w słupek, jednak tego dnia można było polegać jak na zawiszy na pewnym norweskim stoperze. Brede Hangeland ponownie celnym strzałem wykończył rzut rożny the Whites, choć po nieco większym chaosie niż w bramkowej akcji z pierwszych 45 minut. Liczyło się jednak tylko to, że the Cottagers wreszcie przypieczętowali niepodważalną dominację na boisku drugą bramką, kończącą właściwie boiskowe emocje. Gospodarze grali jak pewny kandydat do spadku, a w tym momencie niczego nie dawała im już choćby przypadkowo strzelona bramka. Mniej więcej w tym samym momencie praktycznie rozstrzygał się też mecz na Anfield, gdzie Tottenham sensacyjnie podwyższył na 2:0 w meczu z Liverpoolem. Nie dość, że the Whites sami  wzorowo wypełniali dyscyplinarną częśc zadania, nie mając w tamtym momencie żadnej kartki i nie będąc przez ani jeden moment zachęcanym przez rywala do agresywnej gry, to spełniał się jeszcze awaryjny, mało prawdopodobny acz niezwykle pomocny scenariusz.  Po ewentualnym zwycięstwie Kogutów, a takie wydawało się już bardzo realne, nie trzeba byłoby już w ogóle martwić się o walkę Fulham z Tottenhamem w rankingu Fair Play i wystarczyłoby zwyczajnie dograć pozostałe półtora meczu tego sezonu.

W tamtym momencie zaczęło się jednak coś, w co ciężko byłoby uwierzyć, gdyby nie zobaczyło się tego na własne oczy. Piłkarze Fulham niewytłumaczalnie zaczęli złośliwie faulować rywali i na własne życzenie zaczęli jeden po drugim otrzymywać kartki od arbitra. W 20 minut sędzia pokazał gościom aż pięć żółtych kartoników, a gdyby był w gorszym humorze, to skończyłoby się na wyrzuceniu z boiska któregoś z Cottagerów. Emocje piłkarskie w tamtym momencie się zakończyły, co zapewne ucieszyło gospodarzy, bowiem każda kolejna bramka dla Fulham powodowała spadek Birmingham pod kreskę (są na miejscu 17-tym tylko dzięki stosunkowi bramek), jednak the Blues musieli to okupić to urazami po faulach szokująco agresywnych piłkarzy the Whites. Jedno z takich bezmyślnych zagrań zakończyło się poważną kontuzją Hleba. Bezmyślnych, a może… umyślnych? No właśnie. Czy szokująca postawa the Whites w ostatnich 30 minutach spotkania, która całkowicie przesłoniła bodaj najlepszą godzinę gry Fulham w tym sezonie i bezlitosne zdemolowanie Birmingham, była przypadkowa? Tak jak 5 żółtych kartek w poniedziałek już było małym szokiem, w obliczu walki o wtedy jeszcze niepewne miejsce w Lidze Europejskiej, ale można było to jakoś tłumaczyć złością, jaka pojawiała się w głowach the Cottagers, tak nie da się logicznie wytłumaczyć wybryku dzisiejszego, który nastąpił w momencie, gdy europejskie puchary były dla the Whites pewne już niemal na sto procent. Mark Hughes nie ukrywał, że walka we wstępnych rundach eliminacyjnych LE nie byłaby wymarzonym planem przygotowawczym do następnego sezonu, jednak czy naprawdę byłby gotów tak lekką ręką poświęcić coś, co jest przecież dla Fulham maksymalnym spełnieniem, jeśli chodzi o europejskie ambicje?

Brede bramka
W autentyczność radości po bramkach wątpić nie można. Pytanie, czy podobną ulgę Mark Hughes czuł po otrzymaniu pięciu zbędnych kartek?

20 myśli w temacie “Szokująca gra, ale i liczba kartek. Birmingham – Fulham 0:2

  1. Macu 15 Maj, 2011 / 19:40

    Zdecydowanie bez sensu z tyki kartkami. Co najmniej 3 z nic były zupełnie bez sensu. Kompletnie nie rozumiem takiego zachowania, przecież Sparky powinien ich przytemperować… Dobrze jednak, że nadal nie mamy czerwonej.

  2. Macu 15 Maj, 2011 / 19:52

    BTW, Everton gra w ostatniej kolejce sezonu z Chelsea, więc mamy szanse na powtórkę 7-mego miejsca. Oczywiście to trochę optymistyczne, ale jak najbardziej realne, zwłaszcza wobec formy Arsenalu. Tylko szkoda, że jakieś Stoke i Birmingham akurat postały się w pucharach, w przeciwnym razie nie musielibyśmy zliczać tych wszystkich kartek, zwłaszcza, że chyba nikt do końca nie wie jakie zasady rządzą tą klasyfikacją fair play. 🙂

  3. Piter 15 Maj, 2011 / 21:04

    Ja nie wiem jak wytłumaczyć te kartki, na szczęście porażka w poniedziałek była tylko wypadkiem przy pracy, bo dziś zagraliśmy bardzo dobrze, co prawda Birmigham zagrało katastrofalnie, ale i tak należą się brawa dla Fulham. Przyznam szczerze, że jak nie zagramy w LE, to tylko z własnej głupoty, ale umyślnego działania, chyba jednak ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Z tego co wiem to w rankingu fair-play to też się liczy styl, a ten był dzisiaj bardzo dobry, trzeba, za tydzień zagrać efektownie, efektywnie i czysto. Kiedy zostanie opublikowany ostateczny ranking?

  4. cookie 15 Maj, 2011 / 21:30

    No, do stylu przyczepić się rzeczywiście nie można, gdyby teoria spiskowa o poddaniu miejsca w LE była prawdziwa, to Hughes faktycznie musiałby do tego nakazać im antygranie w piłkę. A może nie spodziewał się, że Senderos tym razem będzie bezbłędny, a na skrzydle czarować dryblingiem będzie Jonno Greening? 😛 Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, kartki są absurdalne i wyłącznie na właśne życzenie, i widzą to w innych klubach, bo odnosił się dziś do tego np. misiek ‚Arry. Poszukam, czy ktoś wypytał Hughesa pod tym kątem.

    Ostateczna wersja rankingu będzie pewnie opublikowana po ostatniej kolejce.

  5. Macu 15 Maj, 2011 / 22:53

    A cookie, jakimś cytatem z miśka rzucisz? 🙂 Dzisiaj już się nawyszukiwałem różnych głupot… 😛 Kurde, ale rzeczywiście może Hughes nie uczulał piłkarzy pod kontem zółtych kartek, a może wręcz nakazał faulować? No bo aż ciężko to inaczej wytłumaczyć, przecież jedyny ostro grający zawodnik w naszej drużynie to w zasadzie Sidwell, może czasami Chris. Mimo że byłoby to dla mnie dziwne, to jednak mamy dość stary skład, przygoda europejska zaczyna się bardzo wcześnie, może Mark chce się skupić na lidze lub domowych pucharach? Faktem jest, że dla odmiany można by coś zwojować na domowym podwórku, i nie myślę tu oczywiście o mistrzostwie. 😉

    Dzięki za wyręczeniem mnie, fajnie z objętością trafiłeś, takie optimum.

    Miałem zamiar jeszcze skomentować personalia w tym meczu. Nie wiem czemu Moussa nie grał, ale atak: niesprawny do końca Bobby i Andy prezentował się bardzo klawo. Bardzo pozytywne zaskoczenie w postaci Greeno, kręcił Carrem jak chciał, a każda jego wrzutka była wręcz idealna, także z lewej nogi. 🙂 Aaron na prawej obronie to mocna improwizacja, parę dośrodkowań bardziej nadawało się do Rugby, ale w defensywie bez zarzutu. Bardzo podobał mi się dzisiaj Sidwell, bo przechwycił kilka piłek w niebezpiecznych strefach, dużo parł do przodu, na dodatek z dobrym skutkiem. Świetny strzał w słupek. Cieszy mnie także występ Hangelanda, bo jeżeli ktoś miał wątpliwości co do jego osoby po ostatnim meczu, dzisiaj wyjął jakiekolwiek argumenty z ust swoich krytyków. No i nie chodzi wcale o bramki, w defensywie grał równie znakomicie.

    Na koniec ciekawi mnie jak rozkładają się wasze sympatie wśród klubów walczących o utrzymanie? Wiadomo już, że WHU leci. Mi osobiście przypadła do gustu ambicja Wigan, bo ich sytuacja przez cały sezon wyglądała słabo, ale w ostatnich meczach pokazali charakter i zaczęli grać o niebo lepiej. W sumie szkoda też by było Blackpool, też dzielnie walczą po okresie gorszej formy na początku tego roku. Obecnie to chyba Birmingham najbardziej zasługuje na degradację, ze względu na fatalną passę przytoczona w zapowiedzi i chociażby sposób gry w dzisiejszym meczu. Aż dziwiłem się reakcjom kibiców, którzy aż nazbyt łagodnie przyjmowali patałachowatą grę swoich ulubieńców. Niby w walce są jeszcze Wolves i Rovers, ale jednak obstawiałbym, że polecą Birmingham i Blackpool.

    Ps. Foster zrobiłby Kuszczaka, ależ w jaki sposób Mark by odpłacił swoją gafę z Liverpoolem. 😛

  6. Jacek_UK 16 Maj, 2011 / 06:57

    Szkoda troche WHU, mimo wszystko to jednak nasz „stoleczny” klub ale mysle ze ta luke skutecznie wypelni QPR 🙂

  7. Piter 16 Maj, 2011 / 22:20

    Mi też szkoda WHU, ale mam nadzieję, że Blackpool się utrzyma.

  8. cookie 16 Maj, 2011 / 22:29

    Niestety Macu, tutaj kierowałem się jedynie słowami zaczytanymi na forach. Ludzie pisali, że Harry był zdumiony tym, że tak połapaliśmy kartki z Liverpoolem i dlatego chciał wygrać na Anfield, bo nie uśmiechało się mu zaczynać sezonu pod koniec czerwca. Ale w jakim wywiadzie tak powiedział, to nie wiem, szukałem długo ale są jedynie standardowe wypowiedzi pomeczowe. Tak samo nikt nie przycisnął Hughesa o te kartki, same pogawędki o tym, ile to więcej bramek mogliśmy strzelić. Ja nie wiem, aż takim jestem spiskowcem? 😛

    Generalnie, jeśli byłoby w tym coś w prawdy, to staram się zrozumieć Hughesa i ogólnie łapię jego punkt widzenia. Chciałby pewnie, aby jego drugi sezon w klubie był wreszcie pierwszym takim pełnym, w którym będzie już odpowiedzialny za wszystko. W którym spędzi całe lato na przygotowaniu zawodników, będzie ich ogrywać w sparingach ciekawszych niż potyczki z zespołami z Malty itp. a na koniec spróbuje osiągnąć coś poważnego podwórku krajowym. Nic dziwnego, że mogą go łapać myśli „co by było gdyby”, skoro jesteśmy na 8. miejscu w tabeli a pół sezonu graliśmy bez Boba. Jednak Hughes nie rozumie chyba do końca profilu klubu, w jakim pracuje i nie zdaje sobie sprawy, że kibice z radością przywitają tu jakiekolwiek rozgrywki europejskie. Do tego jest to przecież trochę takie błędne koło, jeśli Hughes chciałby uniknąć LE (hipotetycznie), skupić się maksymalnie na lidze, osiągnąć jakieś siódme, MOŻE szóste miejsce i … awansować do LE. Chyba, że jest zdania, że z pełnym składem i pełnym skupieniem na lidze moglibyśmy się załapać do Ligi Mistrzów, ale czy jest to wtedy jak komentować 😛 Może chodzi właśnie o jakiś krajowy puchar? Klubowa gablotka jest faktycznie pusta, a skoro takie Birmingham może zdobyć Puchar Ligi, no to co dopiero my. Tyle, że poprzednie sezony dość już pokazały, że nie ma co liczyć, że jeśli się potraktuje priorytetowo Puchar Anglii czy Ligi i będzie się grać w nich najlepszym składem, to cokolwiek z tego będzie. Łatwiejszej drabinki niż w dwóch ostatnich edycjach FA Cup z tą włącznie to nie wyobrażam sobie, abyśmy dostali przez wiele najbliższych lat.

    No ale warto nie patrzeć jedynie na te spotkanie przez pryzmat kartek i faktycznie trochę ich pochwalić. Drugie zwycięstwo wyjazdowe z rzędu, kiedy coś takiego miało miejsce? Chyba w ostatnich kolejkach sezonu the Great Escape, ewentualnie wtedy, kiedy skończyliśmy na 7. miejscu. Tutaj uznanie dla Hughesa. Styl był naprawdę wyborny, pokazaliśmy że mamy dobrych zawodników poza pierwszą 11-tką. Zawodnik meczu? Niepodważalnie Greening 🙂 biedny Carr chyba pójdzie na emeryturę na koniec sezonu z łatką zmasakrowanego przez Greeno. No i dwie asysty Jezusa, to on wykonywał rożne.
    A Foster to by drugi raz za kołnierz bramkę dostał, kiedyś wbił mu już tak Paul Robinson. To byłby dla niego niezły koszmar i wtedy to już mimo naszej fatalnej skuteczności sami by sobie z depresji strzelili kilka bramek 😛

    Na dole tabeli trzymam kciuki za Blackpool, jak dla mnie zdecydowanie najbardziej zasługują na utrzymanie. Wynik 2-2 w Wigan jaki utrzymywał się w 90 minucie, był dla nich znakomity. Potem N’Zogbia strzelił i to Wigan jest teraz w najlepszej sytuacji, mimo że są na miejscu 19-tym. Trzy ekipy z 39 punktami wyjeżdżają teraz poza dom i Birmingham zagra z Tottenhamem (jak wcześniej napisałem, z Harrym desperacko pragnącym 5-tego miejsca :P), Blackpool z Man Utd (szansa chyba jedynie tylko na remis) a Wigan ze Stoke. Ciężko sobie wyobrazić, aby Wigan tego nie wykorzystało. Wolves z Blackburn pewnie się ugadają na remis, choć Blackburn anemiczną postawą jak najbardziej zaslużyło na spadek i kubeł zimnej wody. Tak więc prawdopodobnie polecą Birmingham i Blackpool, choć osobiście wciąz wierzę, że Mandaryny spotka jakiś cud.

    Po Młotach oczywiście nie płaczę 😛 Co więcej, warto byłoby kogoś stamtąd podkraść 😛

  9. cookie 16 Maj, 2011 / 22:30

    Uwielbiam jak wordpress tak masakrycznie rozciąga te komentarze. To odstrasza trochę od pisania, ale inaczej nie umiem. Trzeba coś zrobić z tymi kolumnami 😛

  10. cookie 16 Maj, 2011 / 22:39

    Myślałem jeszcze nad ciekawymi faktami z meczu od strony statytycznej, bo trochę tego przychodziło do głowy. Po pierwsze, Senderos ma dość unikalną jak na Fulham statystykę: dwa mecze, dwa wyjazdy, dwa zwycięstwa. Talizman? 😛 Po drugie, po raz kolejny możemy okazać się katem Birmingham i po raz kolejny w 37. kolejce. W sezonie the Great Escape też ich ograliśmy w przedostatniej rundzie, bezcenne 2-0 na CC po bramkach McGoda i Nevlanda. Wtedy, tak jak teraz, Birmingham mimo porażki matematycznie jeszcze nie spadło (teraz to w ogole są na 17-tym miejscu), ale ich brak punktów z nami okazał się na koniec kluczowy i tak samo może być teraz. Po trzecie, biedaczyna Hleb ma pecha do nas. Na jesieni na CC także trzeba było go wynosić z boiska przez poważną kontuzję.

  11. Jacek_UK 17 Maj, 2011 / 13:39

    Z wypowiedzi Hughesa na oficjalnej stronie, odnosze wrazenie ze entuzjastycznie do mozliwosci gry w EL to on nie podchodzi a szkoda bo bardzo bym sie cieszyl z mozliwosci obejrzenia meczow Fulham na CC bez naduzywania Mastercard 🙂

  12. cookie 17 Maj, 2011 / 17:25

    Hm… przeczytałem tę wypowiedź Hughesa i jak dla mnie to właśnie zaskakująco entuzjastycznie podchodzi do tych rozgrywek 😛 Powiedział że jak awansujemy, to będzie „delighted”, „we’ll give it a go”, „we’ll try our best to be successful”. Zdementował też teorie o kartkach twierdząc, że czasem dostaje się ich więcej. To akurat trochę dziwne wytłumaczenie, ale ogólnie jestem pozytywnie zaskoczony wypowiedzią na temat LE. A skoro do niedawna mówił o tym bardzo asekuracyjnie, wniosek jest tylko jeden: Mark czyta Fulham Polskę 😀

  13. cookie 18 Maj, 2011 / 13:12

    No właśnie dotychczas informacje o naszej chęci co do LE były raczej ponure, ale tak na dobrą sprawę tam na stronie po raz pierwszy wypowiedział się o tym sam Mark Hughes 😛 wcześniej były to jakieś plotki i słowa wyciągane z tekstu, teraz z Hughesem poruszono wyłącznie temat LE, cały wywiad o tym, no i jego zdanie jest całkiem sympatyczne.

    Co do Koncha i Salcido, myślę, że prawdopodobne jest odejście i Koncheskyego z Liverpoolu i Salcido od nas. Za dużo tych informacji o tym, jak to tęskni za domem, poza tym to nie jest jednak pewny lewy obrońca na taką ligę jak Premier. Ciekawi mnie tylko, skąd ten klub meksykański wysupła na niego te 1,5 miliona funtów, przecież nie będziemy oddawać Carlosa za darmo tylko dlatego, bo mu tęskno. Ale załóżmy, że już odejdzie. Wtedy nie wiem, czemu musielibyśmy wybrać akurat Koncha, kto tam wie jak sobie radzi w Forest (nie grał w barażach ze Swansea) i czy jeszcze się nada. Gdyby był w takiej dyspozycji jak kiedyś, to pewnie, ale myślę że Hughes będzie szukał tez po innych nazwiskach. Mamy managera, który jest w stanie przyciągnąć fajne nazwiska.

  14. cookie 20 Maj, 2011 / 19:10

    co prawda kampania „BIB” jest jeszcze owiana tajemnicą, w sensie wiadomo że chodzi o koszulkę tylko jeszcze jej w całości nie ujawniono, ale w klubowym sklepie dziwnym trafem już znalazło się jej zdjęcie:http://shop.fulhamfc.com/instore/images/1218l-1.jpg . Znika ten cudny podpis pod logiem sponsora 😛

  15. JACEK_UK 21 Maj, 2011 / 07:06

    z napisem czy bez znowu Kappa na nastepny sezon….:(

  16. Macu 21 Maj, 2011 / 20:45

    Trochę musiałem nadczytać. 😛

    – Jeżeli chodzi o LE to osobiście miałem podobną interpretację do Jacka, Hughes tak jakby nieco zbywał te rozgrywki. Ale żeby nie być krótkowzrocznym, należy przypomnieć sobie skład Fulham w LE w fazie grupowej i wcześniej za czasów Roya. Przecież pierwotnie Hogdson też nie angażował w te rozgrywki wszystkich sił. Zdecydowanie ostrzejsza od wypowiedzi Marka była wypowiedź Brede, nie wiem czy czytaliście. Hange w zadziwiająco negatywny sposób ostrzegał przed wyzwaniem jakim jest Europa i odpływem sił z nim związanych. Zastanawia mnie jedno, przecież dla klubu to jest dodatkowa kasa, a ponadto zawsze można wystawiać rezerwy (choć utrudnieniem jest obowiązek zgłaszania graczy do rozgrywek). Ja bym brał tę szansę w ciemno.

    – Lewa obrona. Ciężki dylemat, bo oczywiście Konch obdarzony jest u mnie wielką sympatią. Salcido moim zdaniem się nie sprawdził, choć miewał i dobre i złe momenty. Tak jak słusznie wyczytałem gdzieś w jakiejś prasie brytyjskiej, w notce poświęconej letnim transferom, Salcido potrafił kopnąć do przodu, ale w obronie za dużego pożytku z niego nie było. Teraz pytanie, czy należy wejść drugi raz do tej samej rzeki? Za Konchem przemawia kilka czynników: będzie tani jak barszcz, zna zespół i ile ma ambicje, będzie chciał coś udowodnić. Myślę, że szybko wybaczy mu się wojaż do miasta Beatlesów. No i jeszcze jedno: nie mam wątpliwości, że podczas ewentualnej konfrontacji z Liverpoolem albo zejdzie z czerwoną koszulką w zębach, albo z czerwoną kartką od sędziego. 🙂 Jakich innych kandydatów widzicie? Jakieś pomysły?

    – Co do koszulki: http://www.footballkitnews.com/wp-content/uploads/2011/05/New-Fulham-Away-Kit-11-12.jpg, http://twitpic.com/50o3dh . Osobiście też nie jestem zwolennikiem Kappy, chociaż za to częściowo można winić FxPro. Nowa koszulka prezentuje się nawet ładnie, lubię połączenie czerwonego z czarnym. Tylko to logo sponsora, ani ładne, ani skromne. Choć pamiętam, że obecna koszulka nieco zmieniła się po prezentacji, teraz też liczę na drobne modyfikacje logo sponsora (zmniejszenie, przesunięcie nieco niżej).

    Ah, jeszcze sprawa szerokości komentarzy. Cookie, na prawdę chyba nie da się nic zrobić, kwestia szablony strony. 😦 Ale jak chcesz, masz wolną rękę do testów, może przeoczyłem jakąś opcję. 🙂

  17. cookie 22 Maj, 2011 / 02:55

    Hm, klubowy sklep zrobił mi psikusa i podmienił obrazek z widokiem całej koszulki na jakiś z serii tych całych podchodów 😛 ale z tego, co widzę po linkach Maca, wszystko już na dobre wyciekło, zresztą jutro (dziś) koszulka ma już być oficjalnie ujawniona. A może nawet w niej pobiegają?

    Nie czytałem wypowiedzi Hangelanda, muszę ją gdzieś złapać. Gazety generalnie zinterpretowały jednak słowa Hughesa jako podejście entuzjastyczne 😛 i właśnie, przecież nie trzeba być żadnym niewolnikiem tej Ligi Europejskiej, można wypuścić w bój w pierwszych rundach drugi garnitur wymieszany z juniorami. Taki Greening powinien być w takich meczach gwiazdą. A biorąc pod uwagę nasz fajniutki współczynnik punktowy za finał sprzed dwóch lat, powinniśmy dostawać łatwych rywali w eliminacjach i błyskawicznie doszlibyśmy do sytuacji, w której rozpoczynaliśmy poprzednią kampanię w LE. Na pewno przez LE odpływa gdzieś szansa na maksymalne osiągnięcia w lidze, mało, jak wtedy graliśmy w Europie to przecież nikt z nas w ogóle o lidze nie myślał i ani trochę się nią nie interesował. Hughes obiecuje jednak pogłębienie składu i myślę, że to jest facet, z którym możemy i dobrze spisać się w LE (oczywiście bądźmy realistami i na razie drugi finał włóżmy między bajki), i zaszturmować w lidze.

    Konch może wracać, jeśli oczywiście przez ten nieudany epizod nie zapomniał, jak się gra w Premier League. Jakieś inne pomysły? Dużo się mówiło swego czasu o Warnocku, bądź co bądź reprezentancie Anglii, ktorego Hughes ściągał do Blackburn. Lubimy podbierać ciekawych piłkarzy z Villi… Aaron Hughes, Steve Sidwell… hmm, choć był też Steven Davis. Cichym marzeniem byłoby mieć też w składzie takiego Corlukę, który gra na dosłownie każdej pozycji w obronie, a w Kogutach jest chyba na wylocie. W każdym razie, to musi być ktoś, kto jest obyty w realiach angielskiej piłki, bo choć zrywy Carlosa często fajnie się oglądało, to pokazał on dobitnie, że pojęcie „obrony” w lidze takiej jak holenderska nie istnieje.

    Fakt, Macu, taka skórka 😛 chyba, że masz na myśli, że taki jest w ogóle układ kolumn w WordPressie?

  18. cookie 22 Maj, 2011 / 02:56

    PS. Czemu tak niechętnie do Kappy podchodzicie? 😀

Dodaj odpowiedź do cookie Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.