Gdzie jest Wally? – MK Dons vs Fulham (zasadniczo)

MK_DonsNie bójcie się, stawiając takie pytanie nie wymagam od was szukania na obrazku pośród tłumu ludzi człowieka w pasiastej czapce. Tytułowy Wally to menedżer Fulham, którego obecności w klubie już od parunastu dni nie stwierdzono. Nawet przerwa związana z meczami reprezentacji nie pomogła w rozwiązaniu tego problemu. Czy najbliższe dni przyniosą coś nowego?

Wydawało się, że zwolnienie Kita Symonsa przyniesie długo oczekiwaną zmianę. W końcu dla Walijczyka była to pierwsza w karierze praca z seniorską drużyną, w której na dodatek nie do końca potrafił się odnaleźć. Po jego, przeplatanych ładnymi zwycięstwami i ledwo dającymi się wytłumaczyć porażkami rządach liczyliśmy na przyjście doświadczonego, zaprawionego w bojach menedżera, który poprowadzi Fulham do tak zapowiadanej przed sezonem strefy play-off.

JS72850580
Czara goryczy wreszcie się przelała. Nie pierwszy raz, ale pierwszy (i ostatni) raz przyniosło to jakiś efekt.

Pierwszym przedstawionym nam kandydatem został Martin O’Neill. Były szkoleniowiec m.in. Celtiku, Aston Villi czy Sunderlandu od początku był uznawany za wymarzoną opcję dla naszej drużyny. W jego przypadku jedyną wątpliwością okazał się być fakt prowadzenia przez niego reprezentacji Irlandii, która w czasie przerwy w rozgrywkach klubowych grała baraże o awans do Euro 2016. I ten awans wywalczyła, co raczej oznacza pozostanie O’Neilla na tym stanowisku.

00081bc4-642
Właściwy człowiek, choć nie do końca na właściwym (dla nas) miejscu. Może kiedyś…?

Następnie pojawił się Nigel Pearson, który ostatnio prowadził Leicester City. „Lisy” pod jego wodzą awansowały do Premier League i w dramatycznych okolicznościach wywalczyły utrzymanie. Na jego pracę również patrzylibyśmy z dużym zaufaniem. Pokazał, że potrafi prowadzić zespół na zapleczu ekstraklasy i walczyć z nim po awansie. Temat tego szkoleniowca jednak mocno ucichł i ciężko spodziewać się, aby miał w najbliższej przyszłości przybyć na Craven Cottage. Chociaż, może nie wszystko stracone?

Leicester-City-Leicester-FC-Nigel-Pearson-Nigel-Pearson-Sack-Nigel-Pearson-Sacked-Nigel-Pearson-McArthur-557005
Not bad, eh?

Pozostałe kandydatury należy już traktować już traktować z większą dozą niepewności. Media jako człowieka mogącego być wybawieniem dla Fulham traktują Jimmy’ego Floyda Hasselbainka. Holender, niegdyś znakomity napastnik, a obecnie trener Burton Albion może jest dobrym menedżerem, o czym świadczy poprowadzenie klubu do pierwszego historii awansu do League One. Należy jednak zadać sobie proste pytanie – czy o takiego szkoleniowca nam chodzi (nie ujmując mu oczywiście umiejętności)? Z kolei w ostatnich dniach zainteresowanie posadą w Fulham objawił Lee Clark. W porządku, to były zawodnik klubu, ale to nie może być jedynym wyznacznikiem otrzymania pracy menedżerskiej. Szczególnie, że wyniki osiągnięte przez Anglika w przeszłości zbytnio nie powalają i jego rządy mogłyby wyrządzić jeszcze większą szkodę. A w dniu wczorajszym nadszedł prawdziwy hit – do nas miałby przyjść Steve Clarke z Reading, a na jego miejsce miałby przyjść wspomniany już Pearson. Tylko, że wtedy wiązałoby się to z odszkodowaniem, które musiałoby zostać wypłacone klubowi z Berkshire. Ten plan wygląda tak abstrakcyjnie, że aż ciężko opatrzyć go jakimkolwiek komentarzem.

A może ta cała „operacja Symons” została przeprowadzona w celu awansowania Alana Curbishley’a? Wprowadzenie niedoświadczonego menedżera, pozwolenie mu na eksperymenty, a potem tłumaczenie, że „coś nie wypaliło”? A potem zaangażowanie byłego szkoleniowca Charltonu i sprawienie, że stanie się cudotwórcą? A może to tylko zbytnia podejrzliwość?

_86609239_alancurbishleykitsymons
„Patrz, a tak cię teraz zastąpię…”

Gdzieś poza tą dyskusją odbędzie się jutrzejszy mecz z Milton Keynes Dons. Wiadomo, że Fulham poprowadzi w nim trener zespołu U-21, Peter Grant. W takiej sytuacji ciężko cokolwiek zakładać. Punkty, pomimo przeciwności losu, trzeba zbierać dalej. Mecz z dwudziestą pierwszą drużyną w tabeli wydaje się być idealną do tego okazją. Nawet z zastępczym menedżerem.

I może forma zapowiedzi nie jest odpowiednia, bo rywale pojawili się tylko z nazwy, a dużo jest o sprawach bliższych ławki trenerskiej niż boisku. Ale o to właśnie chodzi. Nie sądzę, aby wobec niepewności związanej z osobą nowego szkoleniowca obchodziło nas, jak słabo radzi sobie drużyna z Milton Keynes oraz ile meczów dla „Dons” zagrał Dean Lewington. Dla nas liczy się przyszłość Fulham i mamy nadzieję, że już niedługo zostanie ona choćby połowicznie wyjaśniona.

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

MK Dons (4-2-3-1): Martin – Spence, McFadzean, Kay, Lewington (C) – Potter, Poyet – Baker, Carruthers, Bowditch – Maynard.

Fulham (4-4-2): Lonergan – Fredericks, Stearman, Ream, Husband – Christensen, O’Hara, Tunnicliffe, Kačaniklić – McCormack (C), Dembélé.

Ani chwili wytchnienia – Burnley vs Fulham

new-burnley-fc-logoJeszcze nie zdążyliśmy na dobre ochłonąć po świetnym zwycięstwie nad Bristol, a naszą drużynę czeka już kolejne ligowe starcie. O ile w sobotę rywal okazał się być mało wymagający, tak dziś o zwycięstwo nie będzie już tak łatwo. W celu zdobycia kolejnych punktów Fulham zagra na wyjeździe z będącym w ścisłej czołówce Burnley.

„The Clarets” w ostatnim sezonie dzielnie walczyli w Premier League. Zaangażowanie niestety nie wystarczyło i zespół z Lancashire ponownie zameldował się na zapleczu ekstraklasy. Relegacja nie spowodowała jednak masowego exodusu piłkarzy. Z ważnych graczy odeszli jedynie Kieran Trippier (Tottenham), Danny Ings (Liverpool) i Jason Shackell (Derby). Poza nimi większych ubytków nie stwierdzono. Ważnym elementem były też pieniądze uzyskane z racji praw telewizyjnych oraz tzw. „parachute money”. Dzięki temu klub nawet po spadku z ligi może spokojnie operować swoimi finansami.

W letnim oknie transferowym Burnley nie próżnowało, szczególnie, jeżeli chodzi o zakupy napastników. Do drużyny przyszło ich aż pięciu (z czego jeden z nich odszedł jeszcze w sierpniu)! Najwięcej wydano na piłkarza Brentford, Andre Graya, za którego zapłacono aż 12,4 miliona euro. Dodatkowo wzmocniono też środek pomocy i prawą obronę. Na te pozycje sprowadzono kolejno: starego wyjadacza, Joeya Bartona (QPR) oraz młodego Tendayi’ego Darikwę (Chesterfield).

Andre Gray od początku pokazuje, że wydane na niego miliony nie były przypadkiem.
Andre Gray od początku pokazuje, że wydane na niego miliony nie były przypadkiem.

Pozostawiony na stanowisku trener Sean Dyche preferuje grę swojej drużyny w formacji 4-4-2. Najgroźniejszą bronią Burnley wydają się być ataki skrzydłami, w których lubują się George Boyd i Scott Arfield oraz akcje duetu napastników Sam VokesAndre Gray. Walijczyk jest mocny w grze w powietrzu, natomiast Anglik imponuje swoją szybkością i zwrotnością. Do tego ma naprawdę świetny sezon i potrzeba będzie sporo wysiłku, aby go zatrzymać. Uwagę można też zwrócić na uzupełniających się stoperów – Michaelów Duffa i Keane’a oraz na wspomnianego już Bartona.

Eksperymentalne ustawienie zaprezentowane przeciwko Bristol opłaciło się. Fulham zagrało bardzo dobry, dynamiczny futbol. Założenie zwiększenia roli bocznych obrońców zostało spełnione, nasi zawodnicy na tych pozycjach spisali się znakomicie, w szczególności James Husband. Środek pomocy stworzony z trzech zawodników również pokazał, na co go stać, znajdując rozwagę pomiędzy rozegraniem z głębi pola (O’Hara) a rozegraniem z przodu (Cairney i Tunnicliffe). Tradycyjnie świetną formę pokazali napastnicy – Dembélé i McCormack. Ciężko jednak przewidywać, czy nasza drużyna zagra dziś w takim samym ustawieniu. W końcu to wciąż byłoby dość duże ryzyko. Chociaż…może wyjście w 3-5-2 stanowiłoby pewien element zaskoczenia? Dlaczego by nie spróbować?

Nie ma co ukrywać - na naszych oczach rodzi się wielka gwiazda.
Nie ma co ukrywać – na naszych oczach rodzi się wielka gwiazda.

Zespół jest już praktycznie w swoim pełnym składzie. W dalszym ciągu brakuje Bettinellego i Grimmera, a Richards wciąż nie jest zdrowy. Dużą zagadką jest z kolei brak Bena Pringle’a. Nie było żadnych informacji na temat jego kontuzji, tak naprawdę nie wiadomo w jego kwestii nic. Czy jest coś, o czym nie wiemy? Oby nie okazało się to problemami natury dyscyplinarnej…

Czy można się po dzisiejszym meczu czegoś spodziewać? Nie. Fulham jest w stanie dokonać wszystkiego, o czym w tym sezonie przekonaliśmy się nieraz. Występ na boisku trzeciej drużyny na pewno będzie trudny. Ale widząc determinację naszego zespołu można śmiało wierzyć w każdą zdobycz punktową. W końcu mając jakiś cel, trzeba śmiało do niego dążyć, prawda?

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Burnley (4-4-2): Heaton – Darikwa, Keane, Duff, Mee – Boyd, Jones, Barton, Arfield – Gray, Vokes.

Fulham (3-5-2): Lonergan – Stearman, Burn, Ream – Fredericks, Cairney, O’Hara, Tunnicliffe, Husband – McCormack, Dembélé.

New Kids On The Block – Bristol vs Fulham

Bristol_City_FC.svgNie da się ukryć, że ostatnim meczem przeciwko Reading Fulham pięknie nawiązało do swoich najlepszych dni. Strata dwóch goli, powrót z dalekiej podróży i ostateczne zwycięstwo przypomniały dobre lata czy to w Premier League, czy też w Lidze Europy. Teraz poza takimi wspominkami trzeba jeszcze ustabilizować formę i przestać przeplatać lepsze mecze słabszymi. W tym celu nasza drużyna pojedzie do Bristol, gdzie zagra z tamtejszym City.

Gospodarze to beniaminek obecnych rozgrywek na zapleczu Premier League. W znakomitym stylu wygrali League One, zdobywając aż 99 punktów. Drużyna z południa Anglii od początku prezentowała znakomitą formę, ponosząc pierwszą porażkę dopiero w szesnastej serii spotkań i pewnie pokonując wściekle atakujące zespoły z Milton Keynes i Preston. Do tego sukcesu City dołożyło również Football League (Johnstone’s Paint) Trophy, stając się dopiero drugim klubem, który zdobył taki dublet.

Bristol-City-v-Walsall-Johnstones-Paint-FinalPierwszy sezon w wyższej lidze nigdy nie jest łatwy. Zasada ta potwierdza się w przypadku „The Robins”, którzy plasują się dopiero na dwudziestej pozycji. Strzelili przy tym sporo goli (15), ale też dużo stracili (22). Drużyna z Bristol niewiele lepiej wypada w meczach wyjazdowych, gdzie zdobyła sześć punktów w porównaniu z pięcioma uzyskanymi na Ashton Gate.

Siłą City jest na pewno kolektyw, który tworzą zawodnicy. W większości są to solidni wyrobnicy, walczący na całym boisku przez 90 minut. Można nawet wśród nich znaleźć piłkarzy z przeszłością w angielskiej ekstraklasie – między innymi Nathan Baker (niegdyś Aston Villa, który może jutro nie zagrać) czy też niedawno wypożyczony do Bristol Simon Cox (kiedyś West Bromwich Albion). Poza tym do wyróżniających się postaci trzeba (paradoksalnie) zaliczyć parę napastników – Jonathan Kodjia i Aaron Wilbraham. Nie tylko prezentują oni spory wzrost, ale również wielką siłę fizyczną, czym mogą sprawić problemy każdemu obrońcy.

Nowy bohater kibiców z Ashton Gate - Jonathan Kodjia.
Nowy bohater kibiców z Ashton Gate – Jonathan Kodjia.

Architekt awansu do Championship, Steve Cotterill, preferuje oparte na wahadłowych ustawienie 3-5-2. Czasami jednak lekko je modyfikuje, dodając ofensywnego pomocnika biegającego za napastnikami. Najczęściej używaną bronią jest podanie do jednego z rosłych napastników, który przyjmuje piłkę i najczęściej odgrywa ją do boku i wbiega w pole karne. Warto zauważyć, że wspomniany już Kodjia potrafi również przeprowadzić dobrą, indywidualną akcję. Jednak w stylu gry „The Robins” można zauważyć przede wszystkim schematyczność. Tak właściwie już wiadomo, czego się po tej drużynie spodziewać.

W niedawnym spotkaniu Fulham pokazało swoje waleczne oblicze. Oczywiście, przy obu golach popełnione zostały błędy (szczególnie Cairney przy drugim trafieniu), ale dzięki świetnej grze udało się odrobić straty. Po raz kolejny na plus należy podkreślić współpracę duetu McCormack-Dembélé. Obaj zawodnicy znakomicie się uzupełniają, znakomicie wymieniając między sobą piłkę. Jeżeli w dalszym ciągu będzie tak to wyglądało, o wyniki będziemy mogli być zupełnie spokojni. Na plus można też ocenić bardzo aktywne skrzydła, które jednak zostały uruchomione dopiero po wejściu na boisko Alexandra Kačaniklicia. Wcześniej oglądaliśmy dość dziwny wariant z Ryanem Fredericksem na prawej flance. Szwed pokazał jednak, że warto na niego postawić. Z drugiej strony zabrakło spokojnego rozegrania w środku boiska. Stało się to ze względu na zawieszenie Jamiego O’Hary, który wróci już na jutrzejszy mecz.

Dwaj architekci wielkiego powrotu. Duety do mety?
Dwaj architekci wielkiego powrotu. Duety do mety?

Po stronie Fulham można zapisać coraz więcej powrotów. Na ławce zameldowali się już Matt Smith i Scott Parker, a do bramki powoli powinien wrócić Andy Lonergan. Występ nieobecnego w zeszłą sobotę Ben Pringle jest z kolei mniej prawdopodobny, raczej z uwagi na możliwość gry Lasse Vigenem Christensenem. Z kolei po stronie strat poza pauzującymi dość długo Bettinellim i Grimmerem trzeba zapisać Jazza Richardsa. Nasz prawy obrońca przez kontuzję opuścił boisko już w 37 minucie starcia z Reading. Na pewno zastąpi go wspomniany już Fredericks. Dalszych braków nie stwierdzono. To dobry znak, dzięki któremu Kit Symons ma do dyspozycji praktycznie wszystkich najważniejszych piłkarzy.

Jutro pojawi się duża szansa na powiększenie dorobku punktowego i zbliżenie się do strefy play-off. Na papierze wszystko przedstawia się na korzyść Fulham. Czy w starciu z Bristol wszystko zagra? Miejmy nadzieję, że tak, bo innego rozwiązania jakoś nie jestem sobie w stanie wyobrazić.

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Bristol City (3-5-2): Fielding – Ayling, Flint, Bryan – Bennett, Pack, Freeman, Smith, Williams – Wilbraham, Kodjia.

Fulham (4-4-2): Lewis – Fredericks, Stearman, Ream, Husband – Kačaniklić, O’Hara, Tunnicliffe, Christensen – McCormack (C), Dembélé.

Latający Cyrk Massimo Cellino – Fulham vs Leeds

Leeds_United_AFC_logo_(3D)Fulham w środku tabeli? To dobry obraz, ale tylko w Premier League. W drugiej lidze jednak nikogo to nie satysfakcjonuje. Sytuację tę trzeba jak najszybciej poprawić. W dniu dzisiejszym pojawi się ku temu okazja. Na Craven Cottage przyjedzie Leeds United, które po spadku z ekstraklasy w 2004 roku wciąż nie może nawiązać do lat swojej świetności, a do tego w ostatnich sezonach nie rozpieszcza swoich kibiców wynikami.

Od lutego 2014 najczęściej słychać o Leeds w kontekście właściciela i prezesa tego klubu. Ekscentryczny Massimo Cellino szczególnie upodobał sobie zwalnianie menedżerów. Parę dni temu usunął z klubu kolejnego, co dało już siódme zwolnienie w ciągu szesnastu miesięcy rządów! Przy takich rzeczach zastrzeżenie pechowego we włoskiej kulturze numeru 17 jest zwykłą igraszką… Kolejną ofiarą Włocha został Uwe Rösler, pod wodzą którego drużyna wygrała tylko dwa z dwunastu spotkań i plasuje się na dziewiętnastym miejscu w tabeli. Następcą został Steve Evans, niedawno zwolniony z Rotherham z podobnego powodu, co Niemec – braku wyników. Ciekawe, ile Szkot wytrzyma na stanowisku…

„Wy też możecie zostać otoczeni takim blaskiem… Sukcesy jeszcze przyjdą, spokojnie…”
Kibice zdają się panu nie wierzyć.
Kibice zdają się panu nie wierzyć.

W kontekście głębi składu Leeds prezentuje się mizernie. Kadra liczy stosunkowo niewielu zawodników, co przy czterdziestu sześciu meczach w sezonie skazuje drużynę na walkę o utrzymanie. W letnim okienku transferowym z klubu odeszło wielu graczy, a braki nie zostały dostatecznie zapełnione. Każdemu menedżerowi w takiej sytuacji brakowałoby możliwości wyboru. Wobec takich problemów ciężko więc znaleźć jakieś naprawdę mocne punkty w zespole „Pawiów”. W tym obrazie wyróżniają się cztery postacie – prawy obrońca Sam Byram (który jednak częściej gra na skrzydle), stoper Sol Bamba, który przyszedł przed tym sezonem z Palermo i od razu został kapitanem, lewoskrzydłowy Stuart Dallas, który dość dobrze radził sobie w Brentford oraz napastnik Chris Wood, który nie był w stanie wygrać rywalizacji w ataku Leicester. Poza tym jest niestety dość kiepsko i ciężko wypatrzyć zawodnika, na którym można zawiesić oko. Stanowi to idealne podsumowanie regresu tego klubu.

Lista nieobecnych przed dzisiejszym spotkaniem nie będzie zbyt długa. Na pewno nie zagra Charlie Taylor, który cierpi na infekcję wirusową. Niepewny jest z kolei udział Liama Coopera, który w meczu z Brighton złapał uraz. Poza tymi wyjątkami wszyscy zawodnicy są do dyspozycji Steve’a Evansa.

Związki pomiędzy Fulham i Leeds w ostatnim czasie mają miejsce przy transferach zawodników. W zeszłym roku do Londynu powędrował duet napastników. Byli to oczywiście Ross McCormack oraz Matt Smith, którzy w drużynie z Yorkshire idealnie się uzupełniali. W naszym zespole ich współpraca nie znalazła jak na razie odzwierciedlenia. Głównie przez problemy Smitha, który najpierw został odrzucony przez Kita Symonsa, a po powrocie w tym sezonie odniósł kontuzję w pucharowym meczu ze Stoke i od tego czasu odbywa leczenie. Losy McCormacka potoczyły się zdecydowanie lepiej. Od początku jest podstawowym napastnikiem Fulham i najlepszym strzelcem (w zeszłym sezonie siedemnaście goli, w obecnie trwającym pięć).

Zabójczy duet jeszcze nie spełnił się w Londynie. Miejmy nadzieję, że kiedyś jeszcze nadejdzie ich chwila.
Zabójczy duet jeszcze nie spełnił się w Londynie. Miejmy nadzieję, że kiedyś jeszcze nadejdzie ich chwila.

Ostatni mecz pokazał, że nasz zespół jest w stanie grać dobrze w defensywie. W końcu zatrzymanie wicelidera na jego stadionie można uznać za sukces, nawet, jeżeli nie udało się strzelić przynajmniej jednego gola, dającego zwycięstwo. Szanse były, ale tu nie chodzi o rozpamiętywanie tego. Bo grając tak, jak z Middlesbrough – jedynie z większą dozą szczęścia – można wygrać z każdą drużyną! Byle tylko nie wyglądało to tak, jak po meczu z QPR – znakomita gra, nadzieje, a potem bezlitosne otrzeźwienie zadane przez Wolverhampton.

Nad głową naszego menedżera zbierają się czarne chmury. W prasie po raz pierwszy za kadencji Kita Symonsa pojawiły się informacje o jego możliwym zwolnieniu. Wymaganą od niego rzeczą jest poprawa wyników. Czy Walijczyk podoła zadaniu? Nie ukrywamy, że chcielibyśmy kogoś z większym doświadczeniem. Taka drużyna jak Fulham nie może być poligonem doświadczalnym dla młodego menedżera. Chociaż – jeżeli jednak wyniki się poprawią i drużyna zawita choćby w walce o play-off, zwolnienie nie będzie miało sensu… Na ewentualną zmianę trzeba więc trochę poczekać.

„Czy ja wyglądam na zmartwionego? Wciąż mogę was poprowadzić do szczęścia…”

Braki w Fulham są na pewno większe niż w Leeds, jednak tutaj może odezwać się szeroka kadra i dobra generacja młodzieży. Scott Parker czy George Williams wciąż zdobywają ogranie w zespole U-21. Z kolei wspomniany już Matt Smith oraz Marcus Bettinelli w dalszym ciągu leczą swoje kontuzje. Nie wiadomo, co z Andym Lonerganem, który w spotkaniu z Middlesbrough zszedł z boiska z urazem. W razie poważnego problemu jego zmiennikiem zostanie Joe Lewis. W tym samym meczu nie zagrał Tim Ream i jego występ również jest niepewny.  To wszystkie możliwe braki i niepewności. Poza tym wszyscy pozostali zawodnicy są zdrowi.

Dziś chodzi przede wszystkim o zwycięstwo. Trzeba pokazać, że ambicje w zespole są żywe. Nie chcemy oglądać Fulham walczącego o bezpieczne miejsce w środku stawki. Wygrana z dołującym Leeds może tylko w tym pomóc. Nie należy się też obawiać „efektu nowej miotły”. Wystarczy tylko zagrać dobry mecz. A gdzie najlepiej to zrobić? Przed własną publicznością! Wystarczy tylko chcieć!

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Fulham (4-4-2): Lonergan – Richards, Stearman, Burn, Garbutt – Christensen, O’Hara, Tunnicliffe, Pringle – Dembélé, McCormack.

Leeds (4-2-3-1): Silvestri – Wootton, Bamba, Bellusci, Berardi – Adeyemi, Cook – Botaka, Mowatt, Dallas – Wood.

Zaspokoić wilczy apetyt – Fulham vs Wolves

Wolves120W piątkowych derbach zobaczyliśmy Fulham takie, jakie chcielibyśmy oglądać w każdym meczu. Z polotem, pasją i, co najważniejsze, zwycięskie. Oby więc to piękne zwycięstwo stało się zaczątkiem świetnej serii i uformowania ligowej pozycji w czołówce. Okazja do kolejnej wygranej już na horyzoncie! Areną zmagań ponownie będzie Craven Cottage, zmieni się tylko rywal. Będzie nim drużyna „Wilków” z Wolverhampton, która w obecnych rozgrywkach wciąż nie może odnaleźć dobrej dyspozycji.

Zeszły sezon dla zespołu z West Midlands był dość dobry. Wprawdzie w dramatycznych okolicznościach nie awansował on do play-off (przegrana różnicą bramek z Ipswich), ale zajęcie siódmego miejsca jako beniaminek na pewno można potraktować jako sukces, zważając na to, że Wolves mieli przecież za sobą poważne perypetie (dwa spadki z rzędu) i na jakieś poważne wyczyny w pierwszym sezonie nikt zbytnio nie liczył. Najważniejsze było to, że udało się utrzymać trzon ekipy ukształtowany w League One, czyli ten, który wywalczył awans. Z obroną pełną wychowanków (m.in. Ikeme, Iorfa czy kapitan Batth), mocnym środkiem pola (Edwards, McDonald), bramkostrzelnymi napastnikami (Afobe, Dicko) czy też przebojowym Sako na skrzydle. Do tego układu sprowadzeni zostali jedynie Rajiv van La Parra i – tu polski akcent – Tomasz Kuszczak, który czasem zastępował w bramce wspomnianego już Carla Ikeme. Nie przełożyło się to na jego angaż w zespole i nasz rodak występuje teraz w Birmingham.

Nikt mi nie powie, że się nie starałem...
„Nikt mi nie powie, że się nie starałem…”

Rozgrywki 2015/16 nie są jednak jak na razie zbyt szczęśliwe. Najważniejszymi stratami były sprzedaże dwóch zawodników – przywołanego już Bakary’ego Sako, który wybrał występy w Premier League dla Crystal Palace oraz filara defensywy, niejakiego Richarda Stearmana. Ten z kolei kieruje już obroną naszego Fulham i od pierwszych meczów ze swoim udziałem coraz bardziej przekonuje o słuszności swojego transferu. Do ubytków personalnych doszła też przeciętna forma zespołu. „Wilki” zajmują dopiero szesnastą pozycję, mając przed wyjazdem do Londynu serię trzech meczów z rzędu bez zwycięstwa. Remis z Brighton można jeszcze potraktować w kategorii sukcesu, ponieważ „Mewy” wyrosły na jednego z faworytów do walki o awans. Ale porażka z Boltonem czy remis z Preston (pomimo miażdżącej przewagi) chluby już nie przynoszą. A żeby było mało, wczoraj właściciel i prezes Steve Morgan poinformował o sprzedaży swoich udziałów w klubie, co spowoduje na pewno niemały chaos organizacyjny.

„Co się u licha dzieje?”

Derbowa „demolka” wykonana na QPR jest jak na razie najważniejszym wydarzeniem w Fulham tego sezonu. Mecz ten pokazał, że nasza drużyna może grać skutecznie i pewnie, przy okazji zachowując też rozwagę w obronie. W zasadzie nie można było znaleźć słabego punktu, co znalazło odniesienie w klubowym głosowaniu na najlepszego zawodnika (a raczej zawodników) meczu. Tytuł bowiem otrzymała…cała drużyna! Nie sposób się nie zgodzić z tym wyborem. Ja w naszych zawodnikach szukałem dawnych bohaterów Fulham. I uważam, że znalazłem. Wyprowadzający piłkę Tim Ream do złudzenia przypominał Brede Hangelanda, Moussa Dembélé silnego Bobby’ego Zamorę, a biorący aktywny udział w grze Ross McCormack grał w stylu Zoltana Gery. „A przynajmniej tak widziałem” – parafrazując tekst z reklamy.

Drużyna dostająca nagrodę zawodnika meczu - to brzmi dumnie.
Drużyna dostająca nagrodę zawodnika meczu – to brzmi dumnie.

Co będzie kluczem do pokonania Wolves? Po prostu powtórzenie świetnej gry z meczu z Queens Park! Wymienność pozycji, szybkie podania i indywidualne rajdy są w stanie złamać każdego rywala. Jedyną rzeczą do poprawy są dośrodkowania, które w piątkowym starciu często były dość oczywiste i klarowne. Szczególnie, że Wanderers posiadają bardzo wysokich stoperów, którzy z łatwością będą w stanie takie zagrania przechwycić. A poza tym? Moim zdaniem ciekawa będzie gra naszej lewej strony, która napotka na swojej drodze raczej mało zwrotnego Dominika Iorfę, zaczynającego swoją karierę na środku obrony. Pringle i Husband mogą mieć spore pole do popisu. Tradycją może stać się też wystawianie Ryana Fredericksa na prawej flance w obronie. Anglik zagrał z QPR bardzo pewnie nie tylko przy podłączaniu się do ataku, ale również w działaniach defensywnych. Umożliwiła mu to oczywiście znakomita współpraca z Tomem Cairney’em, łamiącym swoje akcje do środka boiska.

Nie tylko Pan jest szczęśliwy. My też.
Nie tylko Pan jest szczęśliwy. My też.

Wiadomo, jedno zwycięstwo niczym jaskółka wiosny nie czyni. Ale po tym co zobaczyliśmy, czyż nie byłoby pięknie znów wygrać przed własną publicznością? A potem dalej zdobywać dobre punkty? Wszystko jest przed nami!

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Fulham (4-4-2): Lonergan – Fredericks, Stearman, Ream, Husband – Cairney, Tunnicliffe, O’Hara, Pringle – McCormack (C), Dembélé.

Wolves (4-2-3-1): Martinez – Iorfa, Batth (C), Hause, Golbourne – Edwards, McDonald – van La Parra, Ojo, Henry – Afobe.

Let’s get ready to rumble! – Fulham vs QPR

Queens_Park_Rangers_FC_logoWe wtorek nasza drużyna odpadła z Pucharu Ligi. Nikogo jednak to przesadnie nie martwi, gdyż są ważniejsze rozgrywki na horyzoncie. Widok naszego najbliższego przeciwnika tylko potwierdza ten fakt. Na Craven Cottage zobaczymy prawdziwe starcie gigantów! Czas na pierwsze w tym sezonie derby zachodniego Londynu, w których bohaterami będą Fulham i Queens Park Rangers! Niby to goście są wyżej w tabeli, niby to goście w zeszłym sezonie grali w Premier League, ale po biało-czarnej części Londynu nikt nie zwraca na to uwagi. Liczy się tylko zwycięstwo i utarcie nosa rywalom zza miedzy!

Rangers poprzednich rozgrywek nie zaliczyli do udanych. Zaczęło się tradycyjnie – masa transferów i zapowiedzi wielkiej przyszłości klubu. Miliony wydane na nowych zawodników nie przełożyły się jednak na jakość. Drużyna od początku okupowała dolne rejony tabeli ekstraklasy. Sytuacja wyglądała na tyle źle, że z posady zrezygnował menedżer Harry Redknapp. Chris Ramsey, który go zastąpił nie zdołał oczywiście utrzymać ekipy w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale został obdarzony zaufaniem w misji szybkiego powrotu do elity. Na szczególną „uwagę” zasłużyła postawa zespołu na wyjazdach. QPR zdobyło na obcych boiskach tylko siedem punktów (dwa zwycięstwa i remis), co stało się najgorszym rekordem wyjazdowym od sezonu 2009/10, kiedy Hull i Burnley „uciułały” poza domem kolejno sześć i cztery „oczka”.

Od menedżera miesiąca do zmartwień. Tak to już jest...
Od menedżera miesiąca do zmartwień. Tak to już jest…

Rozgrywki w obecnym sezonie są dla QPR…takie sobie. Niby nie ma jakiegoś dramatu, ale nie da się ukryć, że drużyna gra mocno w kratkę. Zaczęło się od porażki i remisu, potem przyszła seria trzech wygranych z rzędu, a następnie porażka i dwa remisy. Niech to jednak nas nie zmyli. Jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, każdy rywal w tej lidze jest groźny i może sprawić dużo problemów. QPR pomimo związanej oczywiście ze spadkiem czystki w składzie wciąż zachowało u siebie napastnika, którego chciałaby mieć każda drużyna w Championship. Charlie Austin, bo o nim mowa, był w zeszłym sezonie najjaśniejszym punktem Rangers, strzelając 18 bramek i zdobywając tytuł drugiego najskuteczniejszego Anglika w Premier League (przed nim był tylko Harry Kane). Mówiło się dużo o jego odejściu, jednak oferty z Leicester czy Norwich nie przekonały zawodnika do opuszczenia Loftus Road. Poza nim trzon zespołu stanowią kapitan Nedum Onuoha, Claude Makélélé Karl Henry, sprowadzony przed sezonem Holender Tjaronn Chery i…nasz stary znajomy, Paul Konchesky! W ostatnim czasie w meczach z Rangers zawsze w tej drużynie grał przynajmniej jeden były zawodnik Fulham. Można więc stwierdzić, że ciągłość została zachowana.

Jeszcze niedawno łysy wojownik, a teraz...kandydat na posła?
Jeszcze niedawno łysy wojownik, a teraz…kandydat na posła?

Nasza drużyna ma przed derbami jedno duże zmartwienie. Do dziwnej formy i słabych defensywnych stałych fragmentów dołączył uraz absolutnie podstawowego zawodnika zespołu w obecnej kampanii – Jazza Richardsa. Walijczyk odniósł go w pucharowym meczu ze Stoke. Przerwa nie powinna potrwać długo, ale jutrzejsze spotkanie zobaczy niestety z trybun. Wobec tego pewniakiem do przejęcia jego miejsca w składzie na derby jest Ryan Fredericks, który wrócił już po kontuzji do drużyny. Poza tym po staremu – Bettinelli i Smith wciąż się leczą, a Garbutt, Williams i przede wszystkim Parker przygotowywani są już do powrotu na boisko.

Miejmy nadzieję, że brak Richardsa nie okaże się zauważalny.
Miejmy nadzieję, że brak Richardsa nie okaże się zauważalny.

Dużą wagę dla Fulham w derbowym spotkaniu będzie miała gra defensywna. Ofensywna czwórka Rangers wygląda bardzo groźnie, przede wszystkim za sprawą Austina i dynamicznych skrzydłowych. Trzeba też przygotować się na ostrą walkę w środku pola, dzięki grze Claude’a Makélélé Karla Henry’ego. Może dobrym wyjściem byłoby postawienie na Sakariego Mattilę, który mógłby spełniać podobną rolę w naszej drużynie? Osobiście uważam też, że ciekawie może wyglądać prawe skrzydło naszego zespołu. Mając przeciwko sobie na pewno wytrzymałego, ale mało dynamicznego Konchesky’ego szansę do ofensywnych wyjść otrzymałby bardzo szybki Fredericks. A poza tym? Tradycyjnie już kluczowa będzie kreatywność Jamiego O’Hary, który nie kazał długo czekać na swoje dobre występy i praktycznie w każdym meczu z łatwością tworzył sytuacje kolegom. Aha, i oczywiście wielkie znaczenie będzie miała obrona przy stałych fragmentach. Bo mecz z Sheffield Wednesday pokazał, że bez opanowania tego elementu nie ma co marzyć o dobrym wyniku…

Może nie oczekujemy powtórki, aczkolwiek na taki wynik nikt by przecież nie narzekał...
Może nie oczekujemy powtórki, aczkolwiek na taki wynik nikt by przecież nie narzekał…

Nie ma co tego ukrywać – w pierwszych w tym sezonie derbach zachodniego Londynu liczy się tylko wygrana. Nie tylko o prestiż i pokazanie siły tu chodzi. Chodzi też o poprawienie własnej sytuacji w tabeli i zarazem pogorszenie jej wielkiemu rywalowi. Czas wrócić do dni, kiedy Rangers wyjeżdżali z naszego stadionu na ogromnej tarczy!

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Fulham (4-4-2): Lonergan – Fredericks, Stearman, Ream, Husband – Cairney, Mattila, O’Hara, Pringle – McCormack (C), Dembélé.

QPR (4-2-3-1): Green – Perch, Onuoha (C), Angella, Konchesky – Henry, Faurlin – Phillips, Luongo, Chery – Austin.

Ujarzmić „Sowy” – Sheffield Wednesday vs Fulham

371px-Sheffield_Wednesday.svgJeszcze niedawno przy Fulham w rubryce „zwycięstwa” widniało okrągłe zero. W dwóch ostatnich kolejkach to się zmieniło, bowiem drużyna wygrała, i to dwa razy. Czy uda się to zrobić po raz trzeci? W tym celu wybieramy się na Hillsborough, gdzie czeka mecz z Sheffield Wednesday. Gospodarze, pomimo posiadania znanych nazwisk w składzie i biznesmena u steru, wciąż nie potrafią znaleźć swojej dyspozycji, a przed własną publicznością na pewno będą chcieli przełamać złą passę.

W zeszłym sezonie w biało-niebieskiej części Sheffield zdecydowanie więcej działo się w gabinetach. W styczniu tego roku bowiem rządy w klubie zakończył Milan Mandarić (znany z prezesury w Portsmouth), a władzę przejął tajski biznesmen Dejphon Chansiri. Urządził on bardzo pracowite lato, ponieważ wymienił bardzo dużą część składu personalnego zespołu. Nie obyło się oczywiście bez zmiany menedżera, Stuarta Gray’a zastąpił Portugalczyk Carlos Carvalhal. Do zespołu dołączyli też nowi zawodnicy, tacy jak Fernando Forestieri (Watford), Barry Bannan (Crystal Palace) czy Marco Matias (Nacional). Przy okazji wypożyczono też doświadczonych Turnera (Norwich) i Pudila (Watford), a także Alexa Lopeza (Celta Vigo). Wszystko miało szybko ruszyć do przodu po naznaczonych remisami rozgrywkach 14/15. A przynajmniej tak nakreślił to właściciel.

Mam dużo pieniędzy, więc mogę myśleć o Premier League, nie?
Mam dużo pieniędzy i sporo ambicji, więc mogę myśleć o Premier League, nie? Kto mi zabroni?

Jednak w chwili obecnej realizacja planów nie wygląda zbyt dobrze. „Sowy” zajmują dopiero osiemnastą lokatę, odnosząc w siedmiu meczach tylko jedno zwycięstwo. Co ciekawe, drużyna zaliczyła je w pierwszej kolejce, czyli do spotkania z Fulham przystępuje mając za sobą sześć meczów bez wygranej. Słabym punktem Wednesday jest defensywa. Zespół stracił aż 10 goli, czyli tyle samo, co „czerwona latarnia” ligi, Rotherham. Z drugiej strony groźny może okazać się atak, który zdobył w tych rozgrywkach siedem bramek. To rywal podobny do Blackburn – w dole tabeli, ale zawsze mocny i skory do walki o wygrane.

Ja to wszystko naprawię, spokojnie, bez nerwów...
Ja to wszystko naprawię, spokojnie, bez nerwów…

Fulham po dwóch zwycięstwach przystępuje do sobotniej potyczki zdecydowanie umotywowane. Problemem wydaje się tylko być postawa w drugich połowach, bo można zauważyć, że drużyna ewidentnie siada i przy korzystnym prowadzeniu zaczyna się do przesady bronić, co praktycznie za każdym razem prowadziło do utraty gola. Oby nie okazało się, że w okresie przedsezonowym nastąpiły braki w przygotowaniu fizycznym… Wracając do meczu, to w kwestiach personalnych jest dość stabilnie. Braki mogą pojawić się tylko wśród graczy rezerwowych. Urazy doskwierają w przypadku Hutchinsona i Bodurowa, których udział w spotkaniu jest niepewny. Na pewno z kolei nie pojawi się Ryan Fredericks, który w meczu z Blackburn zadebiutował w Fulham. Pozostali kontuzjowani są na różnych etapach rekonwalescencji. George Williams gra już w zespole U-21, Scott Parker dopiero wraca do treningów, a Matt Smith prowadzi treningi biegowe. W przypadku Marcusa Bettinellego wciąż trwa leczenie i nieznana jest data jego powrotu do zajęć.

To jest obecnie absolutnie kluczowy element wyjściowej jedenastki. Oto pierwsze wyróżnienie.
To jest obecnie absolutnie kluczowy element wyjściowej jedenastki. Oto pierwsze wyróżnienie.

Podstawowym elementem, którego nie może zabraknąć w starciu z Sheffield, jest koncentracja. Przede wszystkim w obronie, aby umiejętnie blokować ataki gospodarzy, ale również w ataku, aby móc efektywnie wykorzystać fakt niepewnej defensywy „Sów”. Tydzień temu wyglądało to całkiem dobrze (głównie przez pierwsze 40 minut…), dlaczego by nie zagrać tak jeszcze raz? I jeszcze raz, i kolejny, i kolejny…

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Sheffield Wednesday (4-4-2): Wildsmith – Hunt, Lees, Turner, Pudil – Matias, Lee, Semedo, Bannan – Forestieri, Nuhiu.

Fulham (4-4-2): Lonergan – Richards, Stearman, Ream, Husband – Cairney, Tunnicliffe, O’Hara, Pringle – McCormack, Dembélé.

Back in business – Fulham vs Blackburn

Blackburn-RoversPo przerwie reprezentacyjnej czas wrócić do obowiązków ligowych. W niedzielne popołudnie Fulham na Craven Cottage podejmie Blackburn Rovers. Jeszcze parę lat temu mówilibyśmy o tym meczu w kontekście Premier League. Teraz jednak losy obu ekip krzyżują się na jej zapleczu. Dwa tygodnie temu przyszło pierwsze zwycięstwo w sezonie, odniesione na New York Stadium w Rotherham. Czas już na pierwszą wygraną u siebie, nieprawdaż?

Zeszły sezon ułożył się dla Blackburn dość przyzwoicie. Niby zaliczono spadek o jedno miejsce w porównaniu z sezonem 13/14, ale dziewiąte miejsce można uznać utrzymanie miejsca w okolicach play-off. Tym razem jednak wystąpiła większa strata punktowa (aż jedenaście do szóstego Ipswich), ale można było mówić o pewnej stabilizacji. W końcu w czasie, kiedy zespół prowadził Henning Berg (obecnie w Legii), nie było zbyt kolorowo.

Coś się w Blackburn zmieniło. Oczywiście po moim odejściu, ale kogo to obchodzi...
Coś się w Blackburn zmieniło. Oczywiście po moim odejściu, ale kogo to obchodzi…

Obecne rozgrywki rozpoczęły się dla zespołu fatalnie. Rovers po pięciu kolejkach zajmują dopiero dwudzieste drugie miejsce, mając za sobą tylko Huddersfield i Rotherham. Jest to dziwne tym bardziej, że skład drużyny niezbyt się zmienił. Z najważnejszych graczy odeszli jedynie Rudy Gestede (Aston Villa), Tom Cairney (tak, tak, Fulham) i Joshua King (Bournemouth). Do tego przyszło trzech ogranych w Anglii zawodników – Akpan, Delfouneso i Guthrie. Poważniejszych transferów jednak nie zanotowano, co przy zarobionych pieniądzach trochę zdziwiło. Może brak jeszcze  większych wzmocnień jest oznaką niepowodzeń?

Fulham takich problemów nie ma. A przynajmniej przestaje mieć, bo po pierwszej wygranej w sezonie wszystko staje
się prostsze. Ostatniego dnia okienka wzmocniono środek obrony, pozyskując Richarda Stearmana. Z pewnością można oczekiwać występów tego piłkarza obok Tima Reama. Z kolei drugi nabytek Deadline Day, Ryan Fredericks, będzie raczej uzupełnieniem składu. Ważny jest też fakt, że zawodnicy, którzy złapali wcześniej kontuzje szybko wracają do zdrowia i można już spodziewać się ich powrotów do treningów.

Dzięki takim graczom środek defensywy zaczyna w końcu wyglądać porządnie.
Dzięki takim graczom środek defensywy zaczyna w końcu wyglądać porządnie.

Reasumując – można być pełnym nadziei na dobry wynik. Trudno się dziwić – Fulham zaczyna w końcu wyglądać na drużynę mogącą walczyć o play-offy. Przynajmniej na papierze. A to trzeba przełożyć na konkretne występy w lidze.

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Fulham (4-4-2): Lonergan – Richards, Stearman, Ream, Husband – Cairney, Christensen, O’Hara, Pringle – McCormack, Woodrow.

Blackburn (4-4-2): Raya – Henley, Duffy, Hanley, Spurr – Conway, Guthrie, Akpan, Marshall – Delfouneso, Rhodes.

Szczęśliwego Nowego Jorku? – Rotherham vs Fulham

Rotherham_United_FCFulham wciąż nie zaliczyło wygranej w Championship. Cierpliwość kibiców wisi już praktycznie na włosku. Uratować sytuację może już tylko wyjazdowa wygrana z Rotherham. Brak takiego wyniku spowoduje pogłębienie i tak już sporego kryzysu zespołu. W końcu wygrane w Pucharze Ligi o niczym jeszcze nie świadczą, a przełamanie złej serii w Nowym Jorku zawsze wyglądałoby jakoś…wytworniej?

Gospodarze sobotniego meczu w zeszłym sezonie postawili na spokojne utrzymanie na drugim szczeblu rozgrywek. To drugie udało się oczywiście uzyskać, ale spokoju na pewno w tym nie było. Początkowo wydawało się, że „The Millers” swój cel osiągną, plasując się w okolicach 17 miejsca. Końcówka była jednak w ich wykonaniu fatalna i drużyna spadła aż na 21 miejsce, tracąc do tego 3 punkty za wystawienie nieuprawnionego zawodnika w wygranym 1:0 meczu z Derby County, co pogłębiło walkę o pozostanie w lidze. Tak naprawdę o postawie Rotherham ciężko napisać cokolwiek ciekawego. Dużo przegranych, mało strzelanych bramek, dużo straconych (ale nie tyle, co Fulham…). Ale utrzymanie udało się osiągnąć jeszcze niższym kosztem niż w zachodnim Londynie.

Start sezonu 2015/16 jest dla Rotherham kontynuacją postawy z ostatnich kolejek poprzednich rozgrywek. Remis i trzy porażki sprawiają, że klub z South Yorkshire zajmuje ostatnią pozycję w tabeli. Co ciekawe, „The Millers” gole strzelali tylko w tych przegranych meczach, jedyny podział punktów nastąpił po wyniku bezbramkowym. Wciąż bolączką zespołu jest defensywa (analogia?), co potwierdziły mecze z beniaminkiem z Milton Keynes (1:4) i z Queens Park Rangers (2:4). Poza tym za słabość można też uznać brak znanych i sprawdzonych nazwisk Za najbardziej rozpoznawalnego gracza Rotherham można uznać obrońcę Kirka Broadfoota, mającego za sobą występy w Rangers i w reprezentacji Szkocji. Do niedawna piłkarzem tego klubu był też Ben Pringle, który przeniósł się do naszej drużyny.

Piątki mam z kim przybijać, ale z dołu tabeli przeniosłem się na dół...
Piątki mam z kim przybijać, ale z dołu tabeli jakoś się nie ruszyłem…

O Fulham napisałem już wiele w poprzednich tekstach. Teraz okazuje się, że nie tylko w obronie wygląda to źle. Problemem wydaje się być ogólne przygotowanie drużyny do sezonu. Wygląda to niepokojąco, ponieważ wiadomo, że sezon w Championship jest bardzo długi i łącznie z meczami pucharowymi gra się około pięćdziesięciu meczów. W takim wypadku preparacja zespołu szczególnie w kwestii motoryki jest obowiązkiem, którego brak może zaważyć na dyspozycji przez cały sezon.

„Czego oni ode mnie chcą?” – zdaje się myśleć lubiany walijski menedżer.

W kwestii wzmocnień coś się dzieje, co nie dziwi, wszak to ostatnie dni okienka transferowego. Powtórzony został manewr z zeszłego sezonu – ponownie wypożyczony z Middlesbrough został James Husband i ponownie też w przeciwnym kierunku powędrował Fernando Amorebieta. Poza tym mówi się też o kupnie Bakary’ego Kone z Lyonu, który nie znajduje uznania w oczach Huberta Fourniera i z chęcią przeniósłby się do innego klubu. Jednak nasuwa się też jedno pytanie – czy nie można było wcześniej? Skupiono się na Dunku i Tarkowskim, nie śledząc sytuacji i nie prowadząc rozmów z innymi graczami.

Dzień dobry, to znowu ja.
Dzień dobry, to znowu ja.

Nic już więcej dodać na temat sobotniego meczu nie można. Brak zwycięstwa będzie gwoździem do trumny Kita Symonsa. Chociaż patrząc wstecz, to tych gwoździ naliczylibyśmy więcej, a i tak nic się nie zmieniało…

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Rotherham (4-4-1-1): Roos – Buxton, Halford, Collins, Mattock – Maguire, G. Ward, Newell, Ledesma – D. Ward – Derbyshire

Fulham (4-4-2): Lonergan – Richards, Ream, Burn, Voser – Cairney, Christensen, O’Hara, Kačaniklić – McCormack, Woodrow

Zwycięstwo albo zwycięstwo – Fulham vs Huddersfield

Huddersfield_Town_FC_logoPo trzech meczach ligowych sytuacja Fulham nie wygląda najlepiej. Zamiast pięciu punktów jest tylko jeden, zamiast wygranej i dwóch remisów są podział punktów i dwie porażki. Okazja na przełamanie pojawia się już w sobotę, gdy na Craven Cottage nasza drużyna podejmie sąsiada w tabeli – Huddersfield. W końcu jak nie teraz, to kiedy, jak nie tu, to gdzie, a jak nie z takim rywalem, to z kim? Przecież w zeszłym sezonie udało się to dwa razy!

„The Terriers” poprzednie rozgrywki ukończyli na szesnastym miejscu, jedno „oczko” wyżej nad Fulham. Jednak można śmiało powiedzieć, że zespół zagrał sezon na miarę możliwości. Dosyć średnia kadra, jedynie parę znanych nazwisk, dużo wypożyczeń – tak to wyglądało w drużynie z północy Anglii. Ale pomimo takich czynników drużyna zapewniła sobie dość bezpieczne utrzymanie na zapleczu Premier League. Wyglądało to zdecydowanie lepiej niż w sezonie 2013/14, kiedy Huddersfield do końca walczyło o byt. Duża w tym zasługa menedżera Chrisa Powella, który przejął zespół od Marka Robinsa po pierwszym meczu i porażce 0:4 z późniejszym mistrzem, Bournemouth i od początku swojej pracy tchnął w niego nowego ducha.

Obecne środki nie pozwalają Huddersfield na walkę o coś więcej, niż utrzymanie. W trwającym jeszcze oknie transferowym klub sprzedał dwóch podstawowych zawodników – bramkarza Alexa Smithiesa (do QPR) oraz pomocnika Conora Coady’ego (do Wolverhampton). Z kolei do zespołu poza Deanem Whiteheadem (który przyszedł z Middlesbrough) oraz Martinem Cranie (z Barnsley) nie można zauważyć żadnego zawodnika, który miałby stanowić o sile drużyny. Należy więc stwierdzić, że transfery w pełni odzwierciedlają ambicje Huddersfield. „The Terriers” ewidentnie celują w bezpieczne utrzymanie. Sukcesy podobne do tych odniesionych w latach 20. XX w. (trzy tytuły mistrzowskie z rzędu oraz Puchar Anglii) nie przyjdą niestety prędko.

Dean Whitehead - czyli połączenie ogromnej waleczności i boiskowego doświadczenia.
Dean Whitehead – czyli połączenie ogromnej waleczności i boiskowego doświadczenia.

Fulham przystępuje do tego meczu ze swoimi problemami. W ferworze wzmocnienia pomocy i boków obrony ewidentnie zapomniano o środku defensywy, który prezentuje się bardzo słabo i niepewnie. Czy świeżo sprowadzony Amerykanin Tim Ream to zmieni? Wszystko na to wskazuje. Warto dać też szansę Sakariemu Mattili, który również może grać na tej pozycji. Poza tym zmartwienie wywołują też kontuzje Marcusa Bettinellego oraz Matta Smitha, którzy mogą pauzować nawet do kilku tygodni. Zastąpią ich Andy Lonergan i – najpewniej – Moussa Dembélé. Francuz był wprowadzany z ławki w poprzednich meczach i wszystko wskazuje na to, że wobec kontuzji wieżowca Smitha wskoczy do wyjściowego składu.

Na ratunek Jankes.
Na ratunek Jankes.
Tak, panie Symons, potrzeba wyników...
Tak, panie Symons, potrzeba wyników…

Jutrzejszy mecz to spotkanie z gatunku tych, które trzeba po prostu wygrać. Najlepiej pewnie, aby potem nie mieć wyrzutów sumienia, że grało się słabo, ale się wygrało. Najważniejsze poza wynikami jest też przekonanie o własnej wartości. A takie można uzyskać tylko dobrą grą.

Come On You Whites!

Przewidywane składy:

Fulham (4-4-2): Lonergan – Richards, Hutchinson, Bodurow, Voser – Cairney, Christensen, O’Hara, Pringle – McCormack, Dembélé.

Kontuzjowani: Bettinelli, Grimmer, Garbutt, Williams, Smith.

Huddersfield (3-5-2): Murphy – Cranie, Hudson, Lynch – Smith, Butterfield, Whitehead, Hogg, Davidson – Wells, Miller.